Jest taki cmentarz w Świdnicy, który dzięki uprzejmości panów złomiarzy niedługo przestanie istnieć. Policja na to - że to niska szkodliwość społeczna.
sobota, 31 marca 2012
piątek, 30 marca 2012
Pojedynek na broń białą i obuchową czyli wieści z frontu
Kolonizacyjne ambicje...
Planowanie i taktyka...
Zajęcia poligonowe...
Opanowanie nowych terytoriów...
Koniec meldunku. Bez odbioru! Miłej nocy życzę wszystkim Wam:)
środa, 28 marca 2012
poniedziałek, 26 marca 2012
niedziela, 25 marca 2012
Co nas kręci, co nas podnieca...
Pamiętam, jak byłam raz w pewnym miejscu, które w przewodnikach określono mianem "izba regionalna". W rzeczywistości okazała się drewnianą chatynką, z omszałym dachem i grzybem przy fundamencie, zamkniętą na cztery spusty i tylko nieliczni miejscowi wiedzieli, do jakich drzwi należy zapukać, aby sprawująca pieczę nad obiektem starowinka w chustce zechciała otworzyć podwoje.
Po negocjacjach i odrzucanych przeze mnie argumentach, że w chatynce "są same stare rzeczy i tak naprawdę nawet nie warto ich oglądać", udało się wejść do środka.
A wewnątrz zachwyt zupełny. Wiekowe sprzęty i przedmioty o trudnym do odgadnięcia przeznaczeniu, malowane meble, zapleśniała pościel sprzed stu lat, lniane haftowane ręczniki, zdezelowane krosna tkackie naprawiane prowizorycznie sznurkiem, pajęczyna w oknie. Cudo:)
Te zdjęcia tutaj niestety nie pochodzą z wspominanego wyżej miejsca. Ale klimaty podobne. I zachwyt również podobny. Rozczulenie nad rdzą i obłażącą farbą, pęknięciem glazury i dziurą w lnianym worku. Powinnam się chyba leczyć!
Po negocjacjach i odrzucanych przeze mnie argumentach, że w chatynce "są same stare rzeczy i tak naprawdę nawet nie warto ich oglądać", udało się wejść do środka.
A wewnątrz zachwyt zupełny. Wiekowe sprzęty i przedmioty o trudnym do odgadnięcia przeznaczeniu, malowane meble, zapleśniała pościel sprzed stu lat, lniane haftowane ręczniki, zdezelowane krosna tkackie naprawiane prowizorycznie sznurkiem, pajęczyna w oknie. Cudo:)
Te zdjęcia tutaj niestety nie pochodzą z wspominanego wyżej miejsca. Ale klimaty podobne. I zachwyt również podobny. Rozczulenie nad rdzą i obłażącą farbą, pęknięciem glazury i dziurą w lnianym worku. Powinnam się chyba leczyć!
piątek, 23 marca 2012
czwartek, 22 marca 2012
Sprzedam tkaninę
Mam do zaoferowania kilka kuponów tkaniny. Kawałki mają wymiary 1,50 x 1,40 m
Tkanina jest biała, a nadrukowane elementy to nostalgiczne grafiki o tematyce przyrodniczej i napisy. Kolor nadruku beż, brąz, czarny. Materiał jest nowiutki.
Gdyby ktoś był zainteresowany, polecam wycieczkę do sklepu.
Architektoniczne "o jaaa cieeeeę"
Jestem naznaczona genetycznie architekturą. I miłością do niej.
Moi obydwoje rodzice i duża część rodziny w ten czy inny sposób są w architekturę i budownictwo zawodowo zaangażowani. Ja - tylko mentalnie i w zupełnie odmienny sposób. Mnie ta dziedzina interesuje jedynie od strony estetycznej i z rzadka również użytkowej. Zupełnie obojętne mi są techniczne, zawiłe zagadnienia, choć rozumiem pojęcia, które wymienia się przy stole.
Moje upodobania biegną zwykle w kierunku przeciwnym niż powinny biec kierując się rozsądkiem. Siatkówka w moim oku jest najbardziej wrażliwa na odpadający tynk, przebarwienia na elewacji i wypaczone okna. Lubię obiekty niedoskonałe i takie, o których można powiedzieć, że zjada je czas. Przedkładam dziurę w ścianie nad wypieszczoną do bólu elewację z mineralnym tynkiem, omszały murek nad podmurówkę z superdrogiej klinkierówki i odlatujący kit okienny nad czterokomorowe profile z PCV w śnieżnej bieli.
Ale zdarza się, że mijam obiekt nowo postawiony, nowoczesny, niewyszukany i minimalistyczny w formie, na widok którego przystanę i pomyślę "o, jaaaa cię!"
Moi obydwoje rodzice i duża część rodziny w ten czy inny sposób są w architekturę i budownictwo zawodowo zaangażowani. Ja - tylko mentalnie i w zupełnie odmienny sposób. Mnie ta dziedzina interesuje jedynie od strony estetycznej i z rzadka również użytkowej. Zupełnie obojętne mi są techniczne, zawiłe zagadnienia, choć rozumiem pojęcia, które wymienia się przy stole.
Moje upodobania biegną zwykle w kierunku przeciwnym niż powinny biec kierując się rozsądkiem. Siatkówka w moim oku jest najbardziej wrażliwa na odpadający tynk, przebarwienia na elewacji i wypaczone okna. Lubię obiekty niedoskonałe i takie, o których można powiedzieć, że zjada je czas. Przedkładam dziurę w ścianie nad wypieszczoną do bólu elewację z mineralnym tynkiem, omszały murek nad podmurówkę z superdrogiej klinkierówki i odlatujący kit okienny nad czterokomorowe profile z PCV w śnieżnej bieli.
Ale zdarza się, że mijam obiekt nowo postawiony, nowoczesny, niewyszukany i minimalistyczny w formie, na widok którego przystanę i pomyślę "o, jaaaa cię!"
środa, 21 marca 2012
Ziemia pachnie
Ziemia pachnie wilgocią, kwiaty kwitną...
... psy szczekają...
... kury grzebią w ziemi...
Znak, że zaczęła się jedna z czterech moich ulubionych pór roku:)
poniedziałek, 19 marca 2012
Pstrokacizna językowa
Klient poprosił, abym wykonała wzory poduszek w stylu cottage, shabby chic i vintage. Czy jeden mały wyrób może być w stylu vintage? Z tego, co przeczytałam w definicji, to chyba jednak nie. Całe wnętrze - system wieloelementowy owszem, ale mała poduszka? Wątpliwe. I kiedy swojsko brzmiący eklektyzm zmienił się w vintage, styl romantyczny w schabby chic, a sielski w cottage?
Poszukując w internecie inspiracji, żeby jak najdokładniej się w oczekiwania klienta wpasować, zobaczyłam z przestrachem, że określenia stylów stosuje się w naszym kraju dość swobodnie, a nawet (o zgrozo!) zamiennie. Szczytem fantazji twórców w tym temacie jest Allegro. Błądzimy po omacku.
Odreagowując swój poniedziałkowy stres - garść wiosennych, zupełnie bezstylowych saszetek zapachowych. Tandetnie kolorowych. Jako odpowiedź na histeryczny wybuch wiośniany.
niedziela, 18 marca 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)