- Przeciwnie. Jesteśmy bardzo próżne. Zależy nam na akceptacji osób, na których nam nie zależy - powiedziałam do niej, malując oczy od dziesięciu minut. Jasny cień od wewnątrz. Ciemniejszy od zewnątrz. Teraz śmielej na górnej powiece, niż kiedyś. Konturówka pod dolną linią rzęs. To otwiera oko. Tusz dwa razy. Te sprawy. Przed lustrem.
dziennie - 10 minut
tygodniowo - 70 minut
miesięcznie - 300 minut
rocznie - 3600 minut = 60 godzin
wyłączając te dni, kiedy mi się nie chce. A rzadko to jest...
Prawdziwe tylko czy same też nie czujemy się lepiej ??
OdpowiedzUsuńNo proszę, aż tyle godzin to zajmuje?:)
OdpowiedzUsuńEwelina, ja się obawiam, że to liczone tak lekką ręką niestety :)
Usuńo tak jasne od środka ciemne na zewnątrz ;D co? tylko 10 min ? - o nie moja próżność potrzebuje z 20min a z włosami z 30 min ;p
OdpowiedzUsuńA ja muszę przyznać, że to odpuściłam. To straszne ale nie mam czasu na makijaż a stan fizyczny w którym się obecnie znajduje chyba nastawia mnie wyłącznie na samo przetrwanie- wszystko jedno : z klasą czy bez.
OdpowiedzUsuńNo coś Ty, Harriet. Ja nawet w trumnie będę umalowana jak należy. A może zwłaszcza tam :)
UsuńJa tego tak nie liczę ale z domu nie wyjdę bez "zrobionego" oka .Kiedyś tylko nie dałam kreski i powiedzieli że jestem bez makijażu i pewnie chora.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń