poniedziałek, 30 grudnia 2013

Sercowe tematy

- Mamo, otocz mnie... opieką - zawisło między nami przy przedświątecznym deficycie czasu i uczuć.








poniedziałek, 23 grudnia 2013

piątek, 13 grudnia 2013

Prompt

Na siłę odreagowuję to, że jakoś ciągle mi zimno.
Sama nie wiem, czy taka ucieczka to dobra metoda.
Bo może lepszy byłby Oliśki
suchy 
termofor.



















poniedziałek, 2 grudnia 2013

...

Są rzeczy, które nigdy się nie zmienią. 
Nie w naszym przypadku. 
I dobrze.
Bo to pozwala się trzymać w pionie. 
Nawet gdy w pionie oznacza
POD UKOSEM!



czwartek, 12 września 2013

Przy owijaniu kanapki w sreberka...

- Olu, gdzie masz resztę pieniędzy z wczorajszych zakupów? Miałaś kupić zeszyt i powinno Ci zostać jeszcze trzy zeta?
- Kupiłam sobie dwa batoniki.
- Ale umowa była inna?!
- No właśnie zastanawiałam się o co będziesz bardziej wściekła: czy o to, że sobie kupię dwa batoniki i nie przyniosę ci reszty, czy jeśli zwieję z dwóch lekcji i przyjdę do domu po śniadanie, którego zapomniałam. 

Polityk mi rośnie, jak nic...


poniedziałek, 9 września 2013

Zapytaj lekarza lub farmaceutę

SP rozmawia z farmaceutą:

SP: Potrzebuję coś na przeziębienie dla osiemnastolatka. Coś co poważnie się nazywa, tak że on uwierzy, że działa. Coś, co profesjonalnie wygląda i nie zrujnuje mi portfela.
F: A bardzo chory jest?
SP: Obłożnie.
F: A gorączkę ma?
SP: Jak znam życie to chyba nawet z 37 st.C.  W każdym razie trzeba zaciemniać okna i chodzić na palcach.
F: Uch. Taka gorączka to może nawet zabić.
SP: Żeby tylko! To przypadek terminalny przecież...
F: Proponuję XXX za 24 zł
SP: Ooo żesz...  Aż tak chory pewnie nie jest.
F: W takim razie za 11 sprzedam obietnicę, że będzie dobrze. W saszetkach!
SP: Poważnie się nazywa?
F: Ma dwuczłonową, łacińską nazwę.
SP: Jezzzuuuu... Biorę.

Skończyło się jak zwykle na paracetamolu. Z tym, że w saszetkach.
Bo poważniej wygląda!
Już samo spoglądanie na opakowanie stawia na nogi.

A PS i tak zachwycony nie był, bo smakuje podle.
No ja bardzo przepraszam, toż to lekarstwo jest. Ma leczyć, a nie smakować!

środa, 4 września 2013

By the way



Kolano wokół rany z czarnego robi się już wyraźnie fioletowe. No nareszcie!  Bo podczas porządków w szafie znalazłam zapomnianą, śliczną fioletową sukienkę. Teraz do tych siniaków pasuje idealnie.

Rana do wesela się zagoi.
Do wesela Madlen. To jeszcze miesiąc...

Madlen mówi, że iść na wesele z warkoczem do pasa mi raczej nie wypada. Podobno nie ten wiek.
Trzeba będzie ciąć. Ciężka decyzja, gdy ma się mózg przyrośnięty do włosów.
Jednak mam być świadkiem na tym ślubie, więc trzeba się będzie reprezentować dostojnie. Nie tak jak zwykle.

Ale póki co, siąpi  z nieba. Mam podkręcanie włosów za free.
Ma się te względy u Pana B.

poniedziałek, 2 września 2013

A tymczasem u Pilcha*...




"Po śmierci nie żyjesz, ale zanim się urodzisz, też nie żyjesz. Zdecydowaną większość czasu nie żyjesz, całe wieki nie żyjesz, przez liczne wieczności nie żyjesz... Im więcej nie żyjesz, tym bardziej z nagle ci danym życiem się certolisz..."




A potem jeszcze:

"- Mamo kochana, zechciej przyjąć wyrazy najgłębszego współczucia z powodu mojej samobójczej śmierci.
- Dziękuję ci, kochany Wzmożeczku, bardzo ładnie, że pamiętasz o mamusi."

O w mordę...!


_______________
* Jerzy Pilch - "Wiele demonów"

Młodzież zjechała do domu

- No nie wiem, czy mogę założyć tę spódnicę z rozporkiem na udzie - zagadnęła SP swoją córkę o poranku, zakładając jednocześnie lekkie jak mgła pończochy.
- A w czym problem?
- No wiesz, kolano mam rozorane. Będzie widać.
- E, spoko, nikt nie zwróci na ciebie uwagi, mamo. Zapominasz, że to NIE TY dziś tam będziesz robić za gwiazdę.

____________

- Olu, jesteś już w takim wieku, że powinnaś zwracać uwagę  na to, jak chodzisz. Wyprostuj się, nie stawiaj nogi z kolana, bo posuwasz się jak słoń.  Stawiaj stopy wąsko.
- Wystarczyłoby, gdybyś kupiła mi te buty na obcasie, sprawa rozwiązałaby się sama, mamo. Jestem już przecież w takim wieku...

____________

- A ty nie marzniesz dziś w tym ażurowym sweterku, Olu?
- Marznę, ale tylko w te dziurki. W nitki nie marznę...


No, trudno odmówić temu logiki.
A więc, aby logice stała się zadość, proszę o kontakt osobę, która mi wyszła po przeliczeniu pewnego skomplikowanego algorytmu, którego nawet ja nie rozumiem. Tą osobą jest: Eldanii. 
Natomiast odnośnie drugiego zadania - Ania Arbuzowa za zdanie "Wchodzę w to, choć jeszcze nie wiem w co". Bo to tak po mojemu. Aniu,  jeśli nigdy z tego nie wyrośniesz, to już Cię lubię :))

Wszystkim zaś dziękuję za zabawę... po równo.

Obydwie osoby proszę o kontakt na priv. W mailu proszę o informację, w jakiej kolorystyce mam się poruszać mniej więcej. Zdjęcia zamieszczę po tym, jak osoby dostaną przesyłki. Bo jak zabawa w ciemno, to niech już tak zostanie do  końca.


To tymczasem borem lasem
Wojciech Pijanowski
z Magdą
(Magda, pocałuj pana!)

niedziela, 1 września 2013

I choć znam na pamięć wszystkie te nuty...

I wiem już teraz na pewno, że gdy znowu nadarzy się taka okazja,
znowu wyprasuję tę sukienkę,



że znowu zarwę dwie noce, nie będę się wściekać, że drogo, że daleko, długo i z opóźnieniem, że z lekceważeniem praw pasażera zakrawającym na jakąś groteskę...


będę szła 5 km, zniszczę kolejne w tym sezonie trampki, pewnie nawet trochę zmoknę,
ale zasiądę w odpowiednim towarzystwie...


lub poszukam takiego, wyższego ode mnie o dobre pół metra, który świetnie sprawdza się jako parasol i piorunochron, gdy tłum staje się groźny...


upewnię się, że jestem na właściwym miejscu...




i będę czekać sześć godzin pod sceną...


aż zgęstnieje tłum i zabłysną światła





aż wjedzie cały sprzęt i zostaną podłączone wszystkie wtyczki, aż  sprawdzą nagłośnienie i iluminacje, rozstawią butelki z wodą dla artystów...
i niech by to trwało następnych kilka godzin, to dam radę, bo wiem...

 

że wraz z pierwszymi nutami  rozbłysną mi iskry w oczach, albo popłyną łzy,
zapomnę o zmartwieniach, których mam trochę ostatnio,
pomyślę: "dzięki ci, synu, że mnie tu wyciągnąłeś po raz kolejny",
może przez chwilę zatęsknię, że przeżywam to sama,
by już  za sekundę zapomnieć  o wszystkim,
bo lada moment będzie już tylko straszniej. Głębiej, miłośniej, wspanialej...








piątek, 30 sierpnia 2013

"Jutro też wam uciekniemy..."




- Bet to twarda laska - powiedział Grześ.
- Wcale nie - oburzyło się kolano należące do Bet, ocierając krew z czoła.
- Pierdolety! - powiedziała sama Bet z kolanem w strzępach, dosiadając bryki i galopując w stronę zachodzącego Słońca.
- Idiotka! - stwierdziło Słońce.
- Słońce, odczep się! - skwitowało Odczep-Się.

No, to widzimy się wieczorem... miejmy nadzieję. Ale jakby co, ktoś musi jutro jechać z Bartoszem na koncert. Wyjazd 8.51 z Wro. Wszystko opłacone :)))

Deszcz mi deszczy

"A te dni ciszy
które dzielą nas
podpowiadają mi złe obrazy
Musze to przespać
przeczekać trzeba mi
a jutro znowu pójdziemy nad rzekę"

Ech... deszcz mi deszczy w środku. Jak się nie wydeszczy do jutra, będziemy jechać z mokrym przedziale.
Jak na ironię - na zewnątrz wściekłe słońce. Nie ma na co zwalić, że mokro...







czwartek, 29 sierpnia 2013

I jedzie się dalej...

W ubiegłym roku Statystyczna Polka przeżyła dwa groźne wypadki rowerowe. 

W tym roku fruwała do rowu już wiosną. (Fruwanie to zaowocowało udokumentowaną tu, absolutnie cudowną wyprawą po niedźwiedzi czosnek.) Dziś zaliczyła darcie asfaltu. 

Te dwa ostatnie przypadki miały miejsce, bo za pierwszym i drugim razem  jakiś palant za kierownicą wielkiej  półciężarówki, ciężkiej jak słoń, zignorował ją jako użytkownika drogi i wymusił pierwszeństwo, albo zwyczajnie chciał staranować. A jakież ona ma szanse w starciu ze smokiem? No jakie? Przecież ona z miękkich tkanek złożona jest w całości, ta Polka...

I SP nawet nie życzy tym kierowcom źle. Nie pomstuje więcej, niż tylko przez chwilę, bo może oni się gdzieś śpieszyli. Tylko że tak się składa, że Polka się też spieszyła. 
Po światło. 
No i to światło dziś jej trochę uciekło - bo zanim się pozbierała z tego asfaltu, nim postękała, poużalała się nad sobą, sprawdziła czy jest cała i w jednym kawałku - trwało to i trwało.

Był jednak i plus tej całej sprawy. Jak wiadomo, SP używa tylko jednaj przerzutki w rowerze. Po pierwsze - uważa, że dwie przerzutki to zbytek łaski, bo nie ogarnia nawet tej jednej. A po drugie - że się jej  ta nieużywana zblokowała. Nie chciała się przestawiać. Po upadku się naprawiła sama. Ta-dam... 
No to SP pomyślała, że jednak na darmo była kształcona na renomowanej technicznej uczelni i zdobyła nie byle jaki inżynierski tytuł. Teraz SP już wie, bo przećwiczyła w praktyce, że techniczne umiejętności nic nie znaczą, bo wystarczy się spektakularnie  i umiejętnie wypieprzyć, aby sobie przerzutkę samodzielnie wyregulować. 

Bez łaski, chłopcy!!!

Ale wypadek wypadkiem, a zdjęcia porobić trzeba było. Wsiadła więc Polka na koń i dopięła, co zaplanowała. Żałuje tylko, że rozorała sobie kolano, bo miała jechać w krótkiej hipisowskiej sukience na koncert. 












Coś się jednak Polce wydaje, że poprzez kolejny wypadek na tym rowerze  Ktoś-Z-Góry chce Polce coś powiedzieć. Na przykład, żeby Polka przestała jeździć, bo to zaczyna być dla niej sport ekstremalny.

Więc jak się SP wkurzy, albo obrazi - obojętnie - to wystawi grata na Allegro. Sprzeda go w licytacji od złotówki. W opisie aukcji dołączyłaby jeszcze zdjęcia stłuczonego tyłka - ten jednak nie będzie na sprzedaż.

Póki co jednak, sfatygowana merida śpi  spokojnie. Wie, że Polka wygraża tylko i że tak naprawdę ją kocha i ma do niej dużo cierpliwości... A jak będzie potrzeba, to i przytuli, pocieszy.  Że razem tworzą zgrany duet... Że obie są kobietami po przejściach. To łączy.

Póki co jeszcze, Polka patrzy, jak by to kolano obandażować, żeby jutro znów na trasę wyruszyć.  W końcu nie będzie  żaden kierowca półciężarówki rozstawiał ją po kątach i mówił, kiedy i gdzie jej wolno jeździć. No! Tylko, że przy tej okazji żartobliwe motto Polki "Jak żyć w męskim świecie i nie dać się zabić" zaczyna być przerrrrażająco realistyczne.




O, w mordę!

SP dostała paczkę od siostry i aż się bała otworzyć.
Ale spoko... były dwie cudne sukienki (bo SP idzie na ślub przyjaciółki i jak zwykle nie ma się w co ubrać, więc musiała prosić o pożyczkę), płatki róży i tajemniczy przedmiot, na którym było napisane ni mniej ni więcej tylko "lizak z silikonu".

Hmm...
Jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, to jednak lizak z silikonu ma trochę dziwny kształt.
Więc przeprowadziła SP domową sondę i wyszło na to, że to jednak...
Ha!
... do teflonu jest przyrząd.
Ale to jednak dobrze, że do teflonu, bo gdyby jednak do tego, co jej przyszło  na myśl jako pierwsze  w związku z nazwą, to strach przecież!!!

No i była jeszcze czarna etola z miękkiego futerka z piękną satynową wstążką, którą pewnie SP okryje kiedyś swoje odkryte ramiona. W paczce jednak stwierdzono brak kamerdynera, który by do tej etoli pasował, chodził za SP niosąc tren i prowadząc pieska. Albo co najmniej jakiegoś kandelabrzysty w liberii. (edytor podkreśla mi słowo "kandelabrzysty". Czyli, że chyba nie ma takiego. Aaaa, mam to gdzieś!)

wtorek, 27 sierpnia 2013

"ODJAZD!" - odgwizdał kolejorz i cicho zaklął

SP jedzie na festiwal rockowy do Inowrocławia. Wraz z PS jedzie. W ramach zaległego prezentu urodzinowego jest ten wyjazd, choć Polka nie ukrywa, że sama już przebiera nogami na to konto, bo rocka ona lubi słuchać jak nikt na tej planecie. A już tego progresywnego  w szczególności. Będzie więc podrygiwać, kiwać głową, tupać nogą, podskakiwać i cieszyć się z dziecięcym entuzjazmem, choć to w jej wieku już przecież nie wypada. Może nawet ubierze się na ten czas w jakąś potarganą koszulę, dżinsy z dziurą na tyłku i cygańskie kolczyki. Albo w jedną z tych sukienek w kwiaty, w których Madlen tak jej nie lubi. Ale, ale... wyjazd jest przecież bez Madlen.

Najbardziej cieszy Polkę jednak fakt, że PS chce jechać z SP, choć przecież mógłby woleć raczej z jakimś kolegą w swoim wieku.



PKP stanie do dyspozycji, aby  pomóc SP i PS w tym celu.
A że się SP często za pośrednictwem PKP nie przemieszcza i nasłuchała się różnych opowieści o tym, że PKP potrafi pasażerów w polu wystawić, za to tylko, że pasażer kupił bilet w  nieodpowiedniej sieci zrzeszonej w megaspółce, postanowiła się do tematu strategicznie przygotować.

Ma więc do wyboru dwa kursy wchodzące w grę:
ten o 7.02 - będzie trwał 5 godzin  i kosztował 97 zł
ten o 8.51 - będzie jechał 4 godziny i kosztował 66 zł

Ilość kilometrów, a więc technicznie rzecz ujmując ilość stali na szynach i okablowania nad szynami w obu przypadkach jest ta sama. Jedyną zmienną jest CZAS. (I przewoźnik, ale tego akurat tematu nikt w tym kraju nie ogarnia, więc i Polka nie ma zamiaru wychodzić przed szereg.)
No więc jak? Powiedzenie "czas to pieniądz" nabiera tu znaczenia dosłownego.
Czyli, że jednak...
Jedziesz dłużej - płacisz więcej. Promocja taka!!! 
Rozumie  to ktoś?

SP nie jest jednak w ciemię bita (to znaczy była raz bita pewnym takim rozpędzonym żelastwem, ale to było dawno!) i chyba się jednak SP na taką promocję złapać nie da. Wyjedzie tym pociągiem  po ósmej. Będzie dzięki temu  spała dwie godziny dłużej w ciepłym łóżku, co pewnie nie pozostanie bez znaczenia, bo w jakich okolicznościach przyjdzie jej spędzić  następną noc, przecież nie wiadomo.
A przy okazji zrobi foty pięknego wrocławskiego dworca, który tak lubi.   Bo że i Inowrocław się na sesję załapie przy okazji, to się rozumie samo przez się.


A słuchać SP będzie między innymi  tego (było już, ale jest ładne, więc nie zaszkodzi):




I na koniec szybki smecz:

Kto rozszyfruje różnicę pomiędzy SP i PS w tym poście?
Oczywiście myślenie na ten temat jest za free, chyba, że Polce coś strzeli i spostrzegawczej osobie wyśle coś lawendowego w prezencie w kopercie. Bo i tak już przecież bywało nieraz...

poniedziałek, 26 sierpnia 2013