sobota, 20 lipca 2013

Wakacje w kuchni

Życie bez dziecka ma tę zaletę, że wraz ze zniknięciem autokaru za zakrętem ulicy, pryskają problemy z wyborem dania, które należałoby ugotować na obiad. W normalnych warunkach zawsze są dyskusje o wyższości naleśników nad daniami mięsnymi (i w ogóle nad wszystkimi innymi daniami) oraz o (wątpliwej według młodzieży)  roli surówek w diecie nowoczesnej aktywnej kobiety u progu jej sportowej kariery.
Od dziś decyzje kulinarne podejmuje się u mnie w domu przez aklamację:

Dziś obiadu nie ma!
Jutro zjem zaś to, co dziś!
I tak przez całe dwa tygodnie.

Lody!
Lody uchronią mnie przed śmiercią głodową. I czerwone porzeczki od sąsiadki...
Mam też ochotę na rabarbar.



3 komentarze: