poniedziałek, 29 lipca 2013

Wpis z serii: znajdź pięć różnic!

Wiecie co ja zauważyłam?
Że zawsze gdy mam jakieś głupoty do powiedzenia, piszę tutaj to wszystko per "Statystyczna Polka" lub "SP" - jakby odpowiedzialność za to pieprzenie  dzięki pisaniu w osobie trzeciej liczby pojedynczej stawała się wtedy mniejsza. Dziś więc będzie wpis w osobie pierwszej - czas wydorośleć i przyznać się do własnych myśli.

Jutro się z tego wycofam, jakby co...



Gdyby ktoś chciał poznać smak zawodowej porażki i zawodowego wzlotu w ciągu jednego tygodnia, to ja służę radą. Nawet cały poradnik jestem w stanie napisać, jak taką akcję zorganizować. Bo ja to wszystko właśnie teraz zaliczyłam. Poległam. Teraz powstaję. Widać - taka huśtawka jest mi ciągle pisana.

Wy też nie dajecie się nudzić. W tym tygodniu napłynęło tyle maili, że nie nadążam odpisywać każdemu indywidualnie. Nie wspominając już o tym, że w zasadzie powtarzają się trzy tematy, które wałkuję w tym mailach na okrągło. Dla własnej wygody czynię więc to tutaj hurtowo. Może kto doczyta:

1) lawenda - w zasadzie cięcie lawendy, bo sadzenie mamy już dawno za sobą. W tej sprawie proszę już nie pytać. Temu zagadnieniu poświęciłam dużo czasu i energii  na tym blogu, oraz  opisałam wszystko szczegółowo w specjalnych postach. Proszę w okno wyszukiwarki na tym blogu wpisać słowo "tniemy lawendę" i będzie. Zresztą w wyszukiwarce google  bombonierkowy wpis też jest wysoko oceniany. Co jak co, ale to mi wyszło pierwszorzędnie.

2) czy sama szyję? - tak, obecnie szyję sama. Kiedyś było nas trzy, a nawet bywało, że cztery. Zdarzyło się nawet jakiś czas temu takie zlecenie, że nawet przestałam liczyć, ile nas było do szycia. Ale teraz sama - ku rozpaczy mojej mamy, że szkoły, że studia... Ciul ze studiami, skoro ja to kocham. Ko-cham! I mam nadzieję, że to widać.

3) zdjęcia - czy i gdzie się uczyłam? I jakim sprzętem pracuję?
I co ja mam odpowiedzieć, żeby sobie nie narobić większego obciachu?
Wcale nie wydaje mi się, aby zamieszczane tu fotografie były wyjątkowe, ale skoro są pytania, odpowiem następująco:


Kiedyś miałam Pentaxa KX (cóż to  była maszyna!),  ale poszedł w niebyt, nie będę więcej za nim płakać.
Teraz to jest Nikkon D3000 - czyli staroć, jak na obecne standardy. Słabiusi jest, więc muszę się czasem nagłowić i napróbować, aby coś sensownego z niego wycisnąć. Ale za to jaki ma potencjał...
Obiektyw też słabiusi, ale lubię go.  W końcu  "osądzaj faceta po potencjale, nie po parametrach" - powiedział ktoś mądry, więc i ja tak robię. Parametry obiektywne się nie liczą. Zresztą i tak nie potrafię z nich korzystać, więc mi i tak wsio ryba.

Technikę - udaję, że szlifuję z kolegami - fotografami. Takimi, co w tym rzemiośle robią od lat i zbijają na tym kapuchę. Jest ich w moim bezpośrednim otoczeniu pięciu: Jacek, Jacek,  Krzyś, Marek i piątego nie pamiętam z imienia, bo wszyscy wołamy na niego po ksywce. Bywa, że chłopaki biorą mnie na zajęcia plenerowe. W zasadzie nie wiem, po co oni mnie tam biorą, bo od lat dwóch niczego mnie tam (pomimo licznych prób) nie nauczyli. Ale jest fajnie. I wesoło!

Chodzenie z chłopakami na te plenery ma te zalety, że nawet jeśli nie pojmę o co chodzi z tymi przesłonami i migawkami, to chociaż nauczę się patrzyć na fotografowany obiekt pod różnymi kątami - czyli że z różnej perspektywy.  Odważniej też eksperymentuję z filtrami i kolorami. Wiem już o co biega w fotografii czarno-białej, jak fotografować mgłę, żeby to nie było nudne. No takie tam...
Inaczej patrzę na zdjęcia, które wcześniej bym niewątpliwie wyrzuciła. Okazuje się też, że drgnięcie ręki może być czasem zaletą zdjęcia i pozwala nadać mu charakter. Niedoświetlenie to też nie problem. Gorzej z prześwietleniem. Wtedy już ciężko coś na to poradzić.

Chodzenie na plenery ma też swoje wady. Otóż nie wolno mi chodzić na nie w sukienkach (podobno "deogniskują" się od tego obiektywy). Pod żadnym pozorem nie wolno mi komentować tego, co mówią koledzy na temat kobiet (a mówią dużo), ani powtarzać tego, co usłyszę, osobom trzecim. Kłopot jest również z toaletą. Otóż mężczyźni nie potrzebują toalety - takiej zamkniętej, a ja owszem. I przeważnie  jest z tym kłopot!
No i mam już nie pytać o szczegóły techniczne. Podobno były mi tłumaczone tyyyyyyle razy, że skoro nie załapałam do tej pory, to już podobno nie załapię. Daremny trud...

Nic sobie  z tej krytyki jednak nie robię, bo to moje zdjęcie było ostatnio w gazecie. Ha! Będę na tym jechać przez trzy kolejne lata.

Wracając jednak na moment jeszcze do tematu toalety - główny problem polega na tym, że ja tam muszę iść, a oni muszą stać i czekać. I różne pomysły rodzą im się w głowie z tej bezczynności. Ostatnio na przykład wymyślili, że zrobią mi zdjęcie na portal randkowy. Bo że kandydata dla mnie poszukać poza naszym towarzystwem potrzeba - przyjęli sobie za cel numer jeden.   W towarzystwie poszukać się takiego nie da - ja wiem zbyt dużo o nich, a oni o mnie...

Opuszczając ostatnio ten przybytek wątpliwej przyjemności, jeszcze drzwi dobrze zamknąć za sobą nie zdążyłam, gdy napadła mnie sfora z fleszami.

- Ej, no, chłopaki, w kiblu mi zdjęcia będziecie robić? - się normalnie gotowa byłam obrazić.

Ale oni powiedzieli, że moje fochy są niepotrzebne i żeby im dać ze dwa-trzy dni na pracę w różnych Photo-coś-tam, a wtedy będą ze mnie ludzie. No - jak gołą ręką w pysk! Dwa-trzy dni! Więcej zajęło by im jedynie  kopiowanie  Panoramy Racławickiej. I to pędzelkiem do akwarelek. Na dodatek lewą ręką!

Jak powiedzieli, tak z robili.  Kolorki zmienili na mono. Refleksy na włoskach powyciągali. Spojrzenie pogłębili. Zmarszczki wyliftingowali. Nawet makijaż poprawili. Zuchy z tych chłopaków!

Pokazać?
A niech tam.

Bo gdybym nie wiedziała, jaka jestem brzydka (dla ułatwienia dodam, że z lewej), to pomyślałabym,  że jestem piękna.
Z takim obliczem Clooney leży u moich stóp - jak nic!








12 komentarzy:

  1. hihihi fantastyczne, OBA!!!
    Syn zainstalował mi na telefonie taki program, zrobię to samo ze swoim zdjęciem. A CO!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie zacząć dzień od takiego pozytywnego wpisu :-) Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech daj spokój. Jesteśmy jakie jesteśmy i trzeba fakt ten pokochać. Ja dla poprawy nastroju i na stare lata mam serię czarno- białych aktów własnych, na których wyglądam jak rącza łania ( podczas gdy w rzeczywistości gabarytami przypominam raczej dzika:-))No ale co? Nic nie poradzę w dodatku to nie moja wina.
    Pozdrawiam i podziwiam Twoje szycie- dla mnie to czarna magia, którą teraz gdy mam czas, pragnę zgłębić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię Ciebie czytać. Czasem w twoich słowach są moje. Zdjęcie miód malina :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz dystans dziewczyno! super :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że ja takich kolegów nie mam, miałabym trochę ładnych zdjęć portretowych, na których wyglądałabym na cacy, a tak mam portrety z głupimy minami, bo niestety jestem koszmarem fotografa. No i wdać, że kochasz to co robisz. :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za zaproszenie i chętnie skorzystam, najpierw jednak zanurzę się w Twoich treściach, bo są wciągające ;) Mam nadzieję, że i Ty skusisz się na moją biżutkową rozdawajkę ;) Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za propozycję. Na początek na pewno pooglądam, potem pewnie się skuszę. W tym miesiącu już wyczerpałam osobisty limit wymian, ale kto wie, kto wie... :)

      Usuń
  8. Co tam Clooney. Co tam Clooney.
    I ja leżę... M

    OdpowiedzUsuń
  9. Poprzedni wpis bardziej mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie codziennie jest świętego Jana. Ale krytykę przyjmuję z pokorą.

      Usuń
  10. Dobrze ,że jest nas więcej tak samo , lub podobnie myślących pozdrawiam Dusia [ kochana , tylko patrzeć jak będzie tłok u Twoich stóp]

    OdpowiedzUsuń