niedziela, 1 września 2013

I choć znam na pamięć wszystkie te nuty...

I wiem już teraz na pewno, że gdy znowu nadarzy się taka okazja,
znowu wyprasuję tę sukienkę,



że znowu zarwę dwie noce, nie będę się wściekać, że drogo, że daleko, długo i z opóźnieniem, że z lekceważeniem praw pasażera zakrawającym na jakąś groteskę...


będę szła 5 km, zniszczę kolejne w tym sezonie trampki, pewnie nawet trochę zmoknę,
ale zasiądę w odpowiednim towarzystwie...


lub poszukam takiego, wyższego ode mnie o dobre pół metra, który świetnie sprawdza się jako parasol i piorunochron, gdy tłum staje się groźny...


upewnię się, że jestem na właściwym miejscu...




i będę czekać sześć godzin pod sceną...


aż zgęstnieje tłum i zabłysną światła





aż wjedzie cały sprzęt i zostaną podłączone wszystkie wtyczki, aż  sprawdzą nagłośnienie i iluminacje, rozstawią butelki z wodą dla artystów...
i niech by to trwało następnych kilka godzin, to dam radę, bo wiem...

 

że wraz z pierwszymi nutami  rozbłysną mi iskry w oczach, albo popłyną łzy,
zapomnę o zmartwieniach, których mam trochę ostatnio,
pomyślę: "dzięki ci, synu, że mnie tu wyciągnąłeś po raz kolejny",
może przez chwilę zatęsknię, że przeżywam to sama,
by już  za sekundę zapomnieć  o wszystkim,
bo lada moment będzie już tylko straszniej. Głębiej, miłośniej, wspanialej...








2 komentarze: