poniedziałek, 1 października 2012

Takie tam z parku

Bywa,  że czytam felietony Adama Wajraka. Bywa, że mnie wkurza ton jego wypowiedzi - taki mentorski i pedagogiczny. Bywa, że się z nim nie zgadzam i część jego działań nazywam ekoterroryzmem. Bywa jednak i tak, że mnie swoim bezkrytycznym i bezwarunkowym uwielbieniem dla natury ujmie do głębi.

Niedawno oburzał się pan Adam publicznie i po dziennikarsku na ludzi, którzy wycinają stary las, by w to miejsce posadzić nowy. Pomstował wtedy i mówił: posadzić to sobie można - owszem - drzewa. Las się rodzi setkami lat, ewoluuje, wytwarza piętra leśne, wykształca grzybnie, staje się schronieniem dla zwierząt, drzewa użyczają ptakom miejsca na dziuple i gniazda, świat oplata się pajęczynami. To trwa wieki.

Trudno się z nim nie zgodzić, gdy jest się w prawdziwym lesie lub parku, jakiemu dało się szansę, by trwał.









Chodzę więc po takim właśnie parku. Jest tak ciepło i słonecznie, że z radością myślę o jesieni - tej złotej...
i o tym, że dni wszechobecnej zieleni są już policzone.
Z upodobaniem robię zdjęcia pod światło, mając świadomość, że technicznie są do bani i że ze względu na nieujarzmione i nieprzewidywalne świetlne refleksy i odblaski odrzuci go każdy zdjęciowy bank, do którego bym się z nimi nie zwróciła. Tak trwa u mnie spór pomiędzy jakościową poprawnością a nastrojem i celebrowaniem tej chwili, której za moment... za jedno przesunięcie się słońca już nie ma.






2 komentarze: