Uwielbiam słoneczne poranki. Mają swoją specyficzną choreografię, na którą składają się powolne ruchy panów podnoszących markizy nad witrynami sklepowymi, restauratorów rozkładających stoły i krzesła w przyulicznych ogródkach oraz kurierów dźwigających wielkie paki towarów do odbiorców.
Potok ludzi na ulicy też jakiś taki niespieszny. Ci, których stanowisko pracy wzywało na konkretną godzinę, dawno już zajęli swoje stanowisko pracy. Spacerują więc kobiety z wózkami, emeryci powracający z zielonego targu oraz młodzież, która postanowiła sprzeniewierzyć się rodzicielskim nakazom i odpuściła sobie pierwszą lekcję. Gdzieniegdzie bielą się w słońcu wyprasowane na blachę eleganckie koszule panów biznesmenów, którzy z laptopami i czarnymi teczkami poszukują ławeczki, aby przygotować się do wizyty u klienta. Tych jest w moim mieście ostatnio coraz więcej. To chyba dobry znak.
Taki poranek jak dziś ma dla mnie również charakterystyczny smak - smak najlepszej kawy na świecie. Z jej wypiciem wpisuję się akurat w moment tuż po tym, jak odwożę Oliśkę do szkoły i zanim porwie mnie korowód telefonów i maili przynoszących pośpiech i nerwowość. A megalomański zwrot (bo nie dość, że "najlepsza", to na dodatek jeszcze "na świecie") wydaje mi się jak najbardziej odpowiedni, opisujący dokładnie mój aktualny nastrój. Skłonność do przesady wzrasta wraz z nasłonecznianiem organizmu:)
W tym smakowaniu kawy objawiła nam się ostatnio w mieście zielona wyspa.
Wyspa nazywa się Cafe44.
Lokal do którego warto zajść z wielu powodów:
bo wnętrze - zapierający dech w piersiach sufit wypełniony od brzegu do brzegu renesansowymi sztukateriami najwyższej próby;
bo fotografia - kawiarnia jest jednocześnie miejscem, gdzie młodzi fotograficy mogą wystawić swoje prace, a spragnieni sztuki klienci mogą je wzrokiem albo portfelem skonsumować;
bo obsługa - pani "kawiarka" jest jednocześnie artystką-fotografikiem, a jej artystyczna dusza znajduje potwierdzenie w każdym elemencie jej stroju, wypowiedzi, podejściu do drobiazgów, urządzeniu wnętrza;
bo smak - kawa jest tu wyśmienita, przyrządzana na dziesiątki sposobów, których żaden nie zawodzi, a dzieci mogą liczyć na specjalne traktowanie - dostaną ciepłe kakao z uśmiechniętym misiem na wierzchu;
bo swoboda - z wygodnych foteli zwisają polarowe koce, którymi w chłodniejszy dzień okrywamy sobie nogi, dzieciaki rysują coś na podłodze, a spragnieni kawy goście przestawiają nam nimi nogi, aby ich nie nadepnąć, pod stolikami prasa lokalna lub o tematyce fotograficznej.
Taaaaa....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz