środa, 7 marca 2012

Witamin! Nie chleba...

Na parapecie posiana rzeżucha, na termometrze plus, na podwórku dzieci bez czapek kopią piłkę, ciężarne kotki grzeją swoje brzuchy na dachach samochodów, a te nieciężarne wdzięczą się do potencjalnych ojców swojego przyszłego potomstwa. Sąsiadki nie gonią do domu z zakupami, byle szybciej. Zatrzymują się. Plotkują. W lodówce coraz częściej rzodkiewki i szczypiorek, a coraz rzadziej wędzonka. Chętniej sięgam po owocowe napary, do słoja wędruje zimowobrzmiąca dla podniebienia herbata-grzaniec.

Gdy zima się kończy i w ciągu dnia przybywa słońca na tyle, że temperatura zmienia się z minusa na plus, zieleni jeszcze nie ma, ale w nosie kręcą się już pomruki aromatu wilgotnej ziemi, mój mózg szaleje  i zamienia się w siatkę dyfrakcyjną i detektor kolorów w jednym. Ze szczególnym ukierunkowaniem na kolor żółty!
Czyżby niedobór witamin i światła?

Chodzę więc po mieście i łowię łapczywie wzrokiem bukiety tulipanów u kwiaciarek na rynku, krokusy na trawniku. Siatkówka oka czuje się mile połechtana napotykając nawet na żółte elewacje. Gdy się słońce odbija w tym kolorze, jakby multiplikuje wyemitowaną energię.  Podoba mi się to.




Skoro tak się głowa tej barwy domaga, postanowiłam spełnić jej wyrafinowaną zachciankę.

Materiał: bawełna o grubym wyraźnym splocie płóciennym. Nadruk: w białe, czerwone i pomarańczowe kwiaty. Zastosowanie: wszystko. Byle więcej. Byle żółciej. 




Potem przyszedł jeszcze czas na welurowe poduchy. Może już nie tak bardzo wiosenne. Chyba raczej bardziej toskańskie, letnie, popołudniowe, rozleniwione upałem. 


A jakby temu folgowaniu nie było dość, rozprawiłam się  z tkaniną  w "misiowe" okienka. No, teraz głowa jest już zadowolona i dosłoneczniona. Można położyć się spać w ciepłej pościeli. To był pracowity dzień. Dobranoc wszystkim:)



1 komentarz:

  1. Oj, chyba też tak mam! Na świeżo wyrośnięte krokusy napatrzeć się nie mogę :)

    OdpowiedzUsuń