Cohen śpiewa właśnie w radiu "Show me the place". Język angielski to nie jest moja specjalność (wolę niemiecki) odczuwam więc tekst bardziej intuicyjnie niż świadomie. Z resztą w obecnych czasach można ten język przyswoić sobie niemalże przez osmozę. Obcowanie z nim jest wielopłaszczyznowe i ogólnotkankowe.
Ale cóż można jeszcze powiedzieć (napisać) po Cohenie... Wszystkie słowa bledną, więc może obraz - kilka migawek z mojego miejsca. Tu mieszkam i te zakamarki mijam każdego dnia. Niektóre z nich to perełki sztuki i architektury. Nieprzyjemne słowa cisną się na usta, gdy się obserwuje ich niszczenie i świadome dewastowanie. Bezmyślne wbijanie gwoździ w zabytkowe, wykonane w zegarmistrzowską precyzją drzwi czasem aż boli. Innym razem znowu przeciwnie. Bardziej dokucza, gdy renowatorzy usuwają kolejne powłoki kolorowych farb z drewnianej stolarki i kutych w metalu koronkowych balustrad, a odnowione powierzchnie pokrywają beznamiętnym nowiutkim lakierem. Stare duchy dostają nakaz eksmisji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz