Prawo Webera-Fechnera, o którym uczyłam się kiedyś na fizyce - jeszcze na studiach - mówi, że odpowiednio podany bodziec spowoduje adekwatną reakcję organizmu. Oczywiście samo prawo jest bardziej skomplikowane, wyrażane w szeregu zawiłych wzorów i opatrzone rzędem magicznie brzmiących zmiennych i warunków. Zawiera jednak prawdę łatwą do przełożenia na codzienne bytowanie.
I tak mój organizm zadziałał zgodnie z zasadą. Bodziec zamknięty był w kruchej postaci mojej siwiutkiej, zjedzonej rodzinnymi nieszczęściami, ale mimo to pogodnej sąsiadki. A ściślej mówiąc w mięsistym przyniesionym przez nią bukiecie działkowych tulipanów.
Dzięki temu oto wygrzebałam tkaninę, którą od dawna obchodziłam szerokim łukiem, przekładałam z półki na półkę przez ostatnie pół roku. Bo mdła, bo nijaka i bez wyrazu. Chyba musiała poczekać na wiosnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz