Zniknęłam na chwilę. Przepraszam. Potrzebowałam wyciszenia i czasu, aby pomyśleć i przemeblowac swoją głowę. Dojść do kilku prawd i kilku wniosków. Dojść do porozumienia z prawdą, którą ktoś boleśnie mi wyłożył. Prawdą, która na początku brzmiała jak mglisty paradoks. Dopiero po jakimś czasie stwardniała w żelazną pewność.
I zastanawiałam się, po co spotykamy w życiu takie osoby, skoro w ostatecznym rozrachunku spotkanie z nimi okazuje się być tak bolesne. I doszłam do wniosku, że pewnie po to, aby ten ktoś wytknął nam nasze błędy, których sami nie dostrzegamy. Ktoś obiektywny. Abyśmy podobnych gaf nie popełniali w przyszłości. Czasem potrzebna nam taka nauka. Nawet jeśli to boli.
Właśnie po to!
Do takich wniosków doszłam dziś. I choć do wczoraj jeszcze zła byłam nawet na kwiaty, że kwitną, i że empatii nie ma w nich za grosz, skoro kwitną, gdy mi smutno.
Tak dziś cieszę się, że kwitną pomimo wszystko. I że to jest takie niezmienne.
Przynajmniej po przyrodzie wiadomo, czego można się spodziewać.
Głowa do góry :)
OdpowiedzUsuńBrawo Dziubalku.
OdpowiedzUsuńOd serca - powodzenia. :)
TBM
Każde spotkanie z drugim człowiekiwem powoduję że zdobywamy ciądle nowe doświadczenia.Czasami są one pozytywne ale bywają i negatywne. Dobrze jeżeli umiemy z tego wyciądnąć wnioski.Życzę Tobie tylko pozytywnych doświadczeń.
OdpowiedzUsuńCzasami zapędzimy się tak daleko i uwierzymy w coś tak mocno, że już sami nie potrafimy wyjść z błędu. Wtedy zazwyczaj pojawia się osoba, która w niewybredny sposób sprowadza nas na ziemię. Boli ale przecież nie umrzemy od tego, prawda. Damy radę.
OdpowiedzUsuńFajnie, że się pojawiłaś. Przez chwilę nawet było mi dość smutno, na myśl o tym, że nie mogę już do Ciebie zajrzeć. Dziwne jak czasami dalecy staja się bliskimi- fenomen blogowania:-)