sobota, 8 września 2012

Zwierciadło duszy???! Akurat!

Mąż Żony Pana Marcina Z Poprzedniego Postu czuje się znowu moją pokrętną (jak pisze ostatnio)  logiką wysłany donikąd. Dodaje również, że  woli nie myśleć za bardzo, że ja tak być może zawsze. I że skoro w głowie mam taki bałagan, to co dopiero muszę mieć w torebce. Wszak torebka odzwierciedleniem duszy kobiecej jest w szczególności - według Męża Żony ITD.

Wysoki Sądzie, sprzeciw! Pytanie sugeruje odpowiedź.
Sąd odrzuca sprzeciw, więc odpowiadam.

I to odpowiadam uprzejmie (choć powinnam się chyba obrazić, albo co najmniej minę zbitego psa wystosować, że ktoś moją jedynie słuszną logikę podważa:)

Logika jaka jest - każdy widzi. Jedno z drugiego wynika, jedno drugie prowokuje  i nie da się tego przecież tak po prostu zakwestionować, nie wchodząc w dyskusję.  Nasza przestrzeń myślowa jest szersza, głębsza i dłuższa niż ta tylko znana Panu, ograniczona przez fizyczne trzy  wymiary.  Jeśli nie da się zrozumieć, warto czasami wziąć to na wiarę. Albo zażyć promili, wtedy umysł uwalnia się od ziemskich ograniczeń i wchodzi na wyższy poziom percepcji. Od razu się Panu rozjaśni. I choć mówi się, że pijak z trzeźwym się w żaden sposób dogadać nie mogą, to ręczę Panu, że facet pod wpływem i kobieta na trzeźwo spotkają się myślowo w pół drogi i bez słów na każdej życiowej płaszczyźnie znajdą porozumienie, o jakie nawet po dwudziestu latach pożycia na trzeźwo w idealnym związku trudno. No to zdrówko!

A co do torebki, to Pan Marcin mnie trochę zdenerwował. Ja myślałam, że Pan Marcin jest Świetny. Ba! Myślałam nawet, że jest Najświetniejszy Ze Wszystkich Świetnych. Że sobie tu na adekwatnym poziomie wszyscy żartujemy i że wszyscy te ewentualne żarty pojmujemy, a Pan mi tu taki argument pod nogi podkłada, że zostawić tego luźno wprost nie mogę.

Zawartość mojej torebki, Panie Marcinie, jest wielką zagadką nawet dla mnie samej. Co tam mam, nawet nie sprawdzam. Nie wyciągam. Po pierwsze nie mam tyle miejsca w mieszkaniu. - no jakby tam w środku były jakieś drzwi do Narnii co najmniej. Po drugie, do czego mi ta wiedza?!

Co do dwóch rzeczy jestem natomiast w tej kwestii pewna. Po pierwsze torebka okazuje się być czymś w rodzaju transpondera czasowo-przestrzennego. Jeśli coś w mieszkaniu zaginie, można być pewnym, że za czas jakiś odnajdzie się w torebce. Teraz na przykład szukamy z Oliśką wyciskacza do czosnku. Zaginął i już. Ale nie denerwujemy się. Spokojnie... Się poczeka i się w torebce z pewnością znajdzie. Kwestia czasu. I przestrzeni - jak już wspomniałam przed chwilą.


Po drugie - torebka jest rezerwuarem rzeczy prędzej czy później przydatnych. Bo to przecież nigdy nie wiadomo, jaka potrzeba człowieka dopadnie i kiedy. Pamiętam, jak przez długie miesiące nosiłam gumową piłeczkę. Służyła mi ona do wyrabiania szydełkowych bombek na choinkę. Pewnego dnia, gdy tato robił mi łazienkę w pracowni i napomknął, że przydałaby się gumowa piłka do chwilowego przytkania wylotu rury, aby nie unosił się stamtąd nieprzyjemny zapach, moja torebka przyszła z pomocą i niezbędną, aczkolwiek w standardowych okolicznościach trudną do zdobycia na standardowej budowie piłkę gumową z czeluści wydobyła. Ojciec nie posiadał się ze zdumienia. Ale dla mnie to tylko wzruszenie ramiom. Normalka!

Nosiłam też ja również drewnianą ławeczkę przez czas jakiś. Taką miniaturową, dla lalek. Sens posiadania tego przedmiotu w torbie trudno mi akurat wyjaśnić. Na razie!!!
Mój były mąż spytał mnie kiedyś nawet, po co mi ta ławeczka. Więc mu odpowiedziałam:

"Widzisz.... Ciebie ktoś poprosi: "pożycz ławeczkę", a Ty będziesz musiał z powodu braku takowej odmówić. Ja natomiast ławeczkę z torebki wyciągnę i powiem: "A proszę bardzo."

Tonący brzytwy się chwyta jednak. Ten argument to chyba raczej głupi był. Choć, jak zechce Pan zapewne, Panie Marcinie, zauważyć, nie tak do końca sensu logicznego pozbawiony.

__________

No to jeszcze w temacie. Pokażę torebkę, jaką uszyłam niedawno dla panny Oliśki. Nie demonstrowałam jeszcze, więc jest dobra okazja.

Wymiary: 30 x 25 cm;
Kieszenie: dwie na wierzchu, jedna w środku;
Udźwig:  6 kg  (ale perspektywicznie wytrzyma i 8!)

Zawartość na dzień dzisiejszy (bo to przecież nie musi być zaraz żadna tendencja): pominę milczeniem. Świni podkładać własnej córce nie będę. Niech się młoda uczy samodzielnie bronić własnych racji.

Nie daleko jednak pada jabłko od jabłoni - że tak mrugnąwszy prawym okiem i uśmiechając się z satysfakcją dodam:)




___________

A Wy macie jakieś doświadczenia w tym temacie, Kobietki kochane? Chyba czas już jakiś porządny  i zgrabniusi elektorat w obronie torebkowych prawideł zawiązać, nieprawdaż? Jak tam u Was z wymiarami i udźwigiem. O przydatność nie pytam, bo wiem, że to kłopotliwe tak na poczekaniu i bez zastanowienia.







3 komentarze:

  1. 40 x 40 cm, 25 kg:))
    Żona M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zawsze to co nam w duszy gra ... gra w naszej torebce ....
    torebka rzecz podręczna , więc kilka poręcznych, niezbędnych przedmiotów musi w niej być ...
    Panowie ciągle każą nam się odchudzać, więc ze względu na naszą wątłą wagę ONE muszą ważyć DUUUUUUUUŻO :))))
    FANKA DUŻYCH TOREBEK

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli dobrze rozumiem tę logikę: im węższa kibić, tym torba cięższa. Żeby wiatr przypadkiem nie poniósł takiej w siną dal? U mnie to się chyba nie sprawdza, bo i kibić już nie nikła, a i torebka w megarozmiarach.

    OdpowiedzUsuń