czwartek, 15 listopada 2012

Poznam sympatycznego Boga *

- Kim jesteśmy?
- Kobietami!

- Czego chcemy?
- Nie wiemy!

- Kiedy chcemy to mieć?
- Natychmiast!!!

Takie coś znalazłam dziś na stronie powitalnej mojego profilu na pewnym portalu społecznościowym.
I jakkolwiek powinnam się podirytować, to stwierdzam jednak, że to niestety prawda jest najświętsza. Cholera!




Ale myli się ten, kto myśli, że niezdecydowane  bywają tylko kobiety. O nie! Taki Eric Weiner na przykład. Mężczyzna z kobiecym mózgiem - niezdecydowanym i poszukującym. Wiecznie niezadowolonym i niecierpliwym. Nie wiem, czy osądzanie ludzi na podstawie zdjęcia nie jest zbyt pochopne, niemniej jednak  zakładam, że gość z okładki ostatnio przeczytanej książki to facet z krwi i kości.

Pan Eric napisał książkę (pewnie nie jedną, choć to moje pierwsze spotkanie z tym jegomościem). Książka traktuje o poszukiwaniach boga. Autor próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy można sobie wybrać religię i boga, kierując się własnymi potrzebami i upodobaniami, niezależnie od kultury i tradycji, w jakich został wychowany.

I wszystko byłoby świetnie. Temat jest. Arena do rozwijania wyobraźni i literackiego warsztatu  jest. Zmienność scenerii jest. Różnorodność postaci jest. Wszystko jest. Czego więc brakuje?

Od początku książki irytuje mnie zbyt luźne i "zlewcze" podejście autora do tematu.  Pisarz odbywa podróż po świecie, gdzie osobiście i na własnej skórze poznaje osiem religii, z wyraźnie określonym i podkreślanym na każdym kroku  zamiarem odnalezienia boga w kolejnej doktrynie. Do każdego z tych ośmiu poznawczych  procesów podchodzi jednak z niepotrzebnym i denerwującym mnie dystansem czy też uprzedzeniem, tak jakby od razu przesądzał sprawę, a żmudne badanie zdawało się jedynie potwierdzać wcześniej postawioną tezę.
Po co więc  te całe ceregiele?  Dla kasy, jak mniemam. Pisarz w końcu z czegoś żyć musi. Musi więc być temat, muszą być postacie, krajobrazy itd. Ratować się z tej opresji próbuje autor w ostatnim rozdziale. Mam jednak niedosyt powodowany wszystkim tym, co mnie spotkało wcześniej, więc tę krótką próbę rehabilitacji odczytuję jako trochę spóźnioną i po łebkach.

Pomimo  tego (sporego, jak mniemam) minusa, książka ma ogromnie dużo zalet.

Skłania do przemyśleń i wystawienia sobie rachunku odnośnie własnej religijności lub jej braku. W wyważony sposób rozprawia się z tak zwanymi prawdami uniwersalnymi i tłumaczy je na język osobisty autora. Miejscami bywa zabawna.  Nawet bardzo zabawna.  Jest świetnym źródłem wiedzy nieencyklopedycznej, bardziej emocjonalnej, dotyczącej omawianych religii,  przecedzonej przez sito własnych doświadczeń Erica. To dla mnie tu najbardziej cenne  - ponieważ sama mam problem z bogiem, cudze doświadczenia w tym zakresie wydają mi się pomocne i frapujące.


Dodatkowe brawa za pisarską jakość. Eric Weiner jest mistrzem pióra, a lektura - jednym wielkim zbiorem cytatów, obowiązkowych do przepisania do zeszytu. Pisana świetnym językiem. Niemalże śniadaniowym. Język miękki, nieprostacki, ale też nie jest bufonowaty ani pseudointelektualny. Pełno tu lekkich i skocznych sformułowań, które chciałabym sobie  na stałe zaadoptować. Nadaje się do  czytania wszędzie, w każdych okolicznościach. Można ją urywać po kawałku bez obawy, że zgubi się wątek.
Styl pisarza jest przyjemnie emocjonalny, ale daleki od przesadnych egzaltacji. Pomimo dużego nagromadzenia istotnych informacji nie ma się wrażenia, jakby czytało się encyklopedię.

_________

 Na koniec garść cytatów:

"Jako Amerykanin  muszę przyznać, że nasze flirty z istotami wyższymi stały się ostatnio bardzo śmiałe, czasami  wręcz ekspresowe. Jesteśmy narodem religijnie rozwiązłym."

"Zdaniem Jamesa problem w tym, że współcześni ludzie zbyt często zastępują rzeczywistość symbolami. To tak, jakby wejść do eleganckiej restauracji, usiąść i zjeść menu. Żyjemy w medialnym świecie, gdzie więcej jest słów i pojęć niż bezpośrednich doświadczeń."

"Pomiędzy "ponieważ" a "pomimo" zieje ogromna przepaść, w której należy szukać różnicy między życiem opartym na zimnym rozsądku a życiem opartym na wierze. Przez większość czasu działamy w trybie "ponieważ". Banki udzielają nam pożyczek, ponieważ mamy zdolność kredytową. Nasz pracodawca wypłaca nam pensję, ponieważ przyczyniamy się do jego zysku. Życie ekonomiczne opiera się całkowicie na "ponieważ". Z kolei życie religijne  funkcjonuje w kategoriach "pomimo", podobnie jak życie rodzinne. Nie kochamy swoich dzieci, ponieważ są grzeczne i dobrze się uczą, tylko pomimo ich osiągnięć lub ich braku. "Pomimo" drwi z analizy zysków i strat."

  "Wiccanie wierzą w rodzaj karmy zwany prawe trójpowrotu. Cokolwiek człowiek zrobi - dobrego czy złego - powraca  to do niego po trzykroć. Karma z uwzględnieniem inflacji."

"Ktoś powiedział, że w świecie duchowym nie ma przymusu. Kiedy pomyślimy "muszę zrobić" jest już po sprawie, choćbyśmy mieli na myśli czyn wielce szlachetny i terapeutyczny. "Muszę" sabotuje więcej duchowych podróży niż wszyscy guru-szarlatani, nawage'owa  papka i otumanienie umysłu  razem wzięte."


"Powiedzieć, że zna się Boga, ponieważ jest się religijnym, to jak stwierdzić, że zjedliśmy dobry posiłek, bo przeczytaliśmy menu."


"- Modlitwa jest przenośna - mówi i oczywiście ma rację. Żyjemy w świecie, w którym to bardzo pożądana cecha, o czym wyraźnie świadczy nasza miłość do smartfonów. Trzymamy się jednak przekonania, że Boga można znaleźć tylko w pewnych budynkach. Przecież wszechmogący na pewno ma łącze bezprzewodowe."

Ten ostatni cytat, to taka creme de la creme całej książki i całego mojego myślenia o religii. Mój dziadek, który z Bogiem żył w doskonałej komitywie i wzajemnym poszanowaniu, zawsze twierdził, że rozmawiać z Najwyższym można wszędzie, na każdy temat i w dowolnej formie.  Ważne, aby odbywało się to szczerze, z uczuciem i z potrzeby serca. Wszelkie rytuały uważał za zbędne.  I ja to przyjmuję za swoje.

________


__________

* Książka "Poznam sympatycznego Boga" wydana została jako część kolekcji  Bieguny wydawnictwa Carta Blanca. To moje drugie spotkanie z tym cyklem. Za każdym razem otrzymałam doskonałą jakość w formie i treści. Czy na podstawie tych dwóch doświadczeń mogę już wysnuć wniosek, że seria jest gwarancją świetnych doznań literackich? Nie wiem. Ale spróbuję kontynuować te przygodę.

1 komentarz:

  1. i co za cisza?? a gdzie "pitu, pitu" chętnie poczytam :)

    OdpowiedzUsuń