sobota, 16 marca 2013

Szybki smecz

Idę sobie rano po tkaninę na drugi koniec miasta. Mam daleko. Schodzę w dół ul. Długą, mijam prześliczną Aptekę pod Bykami, plac Drzymały, galerię handlową. Przebiegam mostem nad rzeką, która niesie w sobie dużo brunatnej wody z roztopów. Słońce świeci, ptaki nieśmiało drą japy. Cieszą mnie te wiośniane pierdolety po drodze. Miło mija mi droga, gdy się na nich skupiam. Nawet nie zauważam, kiedy dochodzę do prześcia dla pieszych przy ul. Bystrzyckiej.

/ PLAN OGÓLNY /

Ta ulica taka jest, że nie ma tam dużo domów mieszkalnych, znajduje się tam za to sporo firm, składy budowlane, archiwum miejskie i różne ważne siedziby. Większość w sobotę zamknięta, więc i aut tam jeździ niewiele. Z powodzeniem można byłoby wyłączyć światła nad jezdnią i pozostawić ruch uliczny jego naturalnemu biegowi.
Ale nie! Światła palą się przez okrągłą dobę i wbrew wszelkiej logice regulują nie-wiadomo-co. A że pieszych niewiele, więc zielone dla pieszych zapala się rzadko i na krótką chwilę.

Stoję więc na tym przejściu i czekam, aż się dla mnie zielone światło zapali. A po przeciwnej stronie tej szerokiej ulicy...

/ PLAN PEŁNY /

... on. Postawny, przystojny, wysoki że aż strach. Szpakowate włosy, szlachetne rysy. Ubrany dokładnie tak jak nie lubię - w idealnie dopasowany garnitur, białą koszulę, świetnie dobrany krawat. Na to rozpięty kaszmirowy płaszcz do łydki, jedwabny (chyba) szalik. Buty od Prady (jak mniemam) - idealnie wypastowane. Na podstawie wyglądu stwierdzam, że można przy takim umrzeć z nudów. Taki, zamiast powiedzieć "zaszalejmy dziś trochę" zacznie ci tłumaczyć istotę wskaźnika WIBOR.  Praworządny i prawomyślny do bólu.

/ PLAN AMERYKAŃSKI /

A gdyby go tak trochę uczłowieczyć i odbrązowić... Załóżmy, że skoro jest śnieg, topniejący wprawdzie, ale jednak śnieg, na jego cudownie wypastowanych butach od Prady mogłyby przecież pojawić się malownicze wykwity białej soli drogowej. Ech, gdyby chociaż...

/ PLAN ŚREDNI /

Załóżmy również, że zamiast tej czarnej aktówki od (jak można się domyślić) Batyckiego, trzymał w ręku tekturową tubę, a w niej jakieś artystyczne rysunki. Albo gdyby opierał się ręką o rowerowe siodełko. Dziwnie wygłądałyby błociane rozbryzgi na jego kaszmirowym płaszczyku układające się w malowniczą pionową ekspresję przy takiej pogodzie, jak dziś. Ani chybi...
Moja wyobraźnia maluje coraz śmielsze obrazy.

/ ZBLIŻENIE /

Niemożliwe, żeby był aż tak idealny; ale jeśli jednak tak, to szkoda czasu na takie fantazjowanie.
Wyczerpałam już wszelkie możliwości dania mu szansy zrehabilitowania się w moich oczach. Z niczego nie skorzystał. Do niczego nie można było się przyczepić.
Postanowiłam więc ruszyć przez to przejście na czerwonym, gdy pobieżna lustracja okolicy pozwoliła stwierdzić absolutny brak pojazdów z prawa i z lewa.

Gdy byłam w połowie szerokości ulicy, pan idealny stwierdził, że zrobi to samo. Wiem, zmanipulowałam go.  Pewnie po raz pierwszy w życiu dopuścił się złamania przepisów.  Marne to pocieszenie, ale jednak...

Minęliśmy się. W tym czasie od strony Dzierżoniowa nadjechał samochód. Szybko nadjechał. Z piskiem opon, pewnie na swoim żółtym, skręcił w Bystrzycką. Obejrzałam się, czy Pan Kryształowy zdążył zrobić unik i na czas wskoczył na krawężnik.
Uff, zdążył.  Tylko został obryzgany pośniegową  breją.
On też się obejrzał. Pokiwał głową. Podniosłam mu kciuk w górę. Odmachał.  Nawet mam wrażenie, że się lekko uśmiechnął.

Każde-śmy ruszyli w swoją stronę.

Ech, namówić kogoś do grzechu... Jakie to przyjemne!

4 komentarze:

  1. Beti, ekhm, ja nie wierzę, że ty oczyma wyoraźni widziałaś sól na tych jego wymuskANYCH BUCIKACH, A NIE PSIE GÓWNO, ZA PRZEPROSZENIEM :) No chyba, że ja cie jeszcze nie znam do końca :))) DzD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, znasz Ty mnie aż nadto dobrze, chciałam być delikatna (vel poprawna politycznie). Mamusia nakazała.

      Usuń
  2. Malowniczy Dolny Śląsk a do tego...Pan Prawo-rządny...strach pomyśleć o jego poglądach religijno- politycznych.
    A pod spodniami od Armaniego zapewne kryły się gacie w pipetę- diabeł wszak tkwi w szczegółach.
    U mnie na Mazurach taka zima, że nawet ptaki ze zdumienia zawarły dzioby. Pewnie mają zbiorową depresję.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harriet, ja dosłownie spijam z Twoich ust, wszystko co wypowiesz, odkąd Cię odkryłamw sieci. Ale, ale... co do majciochów w pepitę nie jestem tak zdeklarowana przeciwniczką, jak Ty, bo one mogą wszak przykrywać diabli temperament :) Oby tylko!

      Usuń