niedziela, 17 czerwca 2012

Brewerie na ferie

Jeśli widzicie rano lub wieczorem samotną, umordowaną rowerzystkę w wieku kłopotliwym, zmierzającą w stronę gór lub powracającą z nich, to jest to duże prawdopodobieństwo, że to właśnie ja. Bo przecież szykuję się do wyprawy.   Czasu zostało niewiele, a roboty do nadgonienia sporo. Kondycja leży u mnie zupełnie, choć z zadowoleniem zauważam, że to co jeszcze dwa tygodnie temu sprawiało mi trudność, dziś pokonuję już bez zadyszki. Tyłek od siodełka też jakby mniej  boli. Obawiam się jednak, że moje oczekiwania co do tej całej wyprawy rozmijają się w pół drogi z oczekiwaniami młodziana. Miałam już na to dowód, podczas niedawnej jazdy w jego towarzystwie - w momencie, gdy ja pomyślałam "czy my pędzimy na jakieś cholerne wyścigi???" on mnie zapytał: "mamo, czy nie mogłabyś się pośpieszyć?" Zaciskam więc zęby i dymam na tym rowerze codziennie po 25 km. Łapię kondycję, buduję mięśnie. Walczę i walczę, i walczę...

Walczę ze sobą i z materią. Z tą ostatnią idzie mi też już jako tako. Wczoraj nauczyłam się pompować koło. To znaczy rzecz została mi wytłumaczona i pokazana. Poznałam więc problem od strony teoretycznej.  Pewnie to przydatna rzecz w takiej podróży. Gdy nikt nie będzie patrzył, spróbuję sama. Żeby nie było śmiechu. Słowo! Cały ten ambaras z organizacją technicznych aspektów wycieczki to dla mnie pewna nowość. Mówi Wam to osoba, która jeszcze do niedawna myślała, że przednią przerzutkę ma w przednim kole. Naprawdę:) Dziś już wiem, że jest gdzie indziej, choć w dalszym ciągu jej nie używam. Dwie przerzutki w jednym rowerze to dla mnie zbytek łaski. I chyba potrzebny wyłącznie mężczyznom. Oni lubią komplikować sobie życie.

Ja zdecydowanie wolę podziwiać widoki. A że z rowerowego siodełka świat wygląda inaczej, niż z fotela samochodu, chyba nikogo przekonywać nie trzeba. Szczególnie przyjemne jest to jeżdżenie wieczorem. Jezdnie są już puste, długie cienie drzew liżą  asfalt, świerszcze grają tak głośno, że  z powodzeniem mogłyby wpędzić w kompleksy śródziemnomorskie cykady. Łąki pachną na akord. Kontury budynków miękną w żółtym, przedwieczornym świetle.  No, po prostu cudnie jest.







1 komentarz:

  1. Każdym wieczorem cienie doprowadzą do snu. Te wiejskie, polne ... zawsze pochyłe, kłaniające się "twardzielom" jadącym do celu... Tego zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń