Ktoś mi kiedyś powiedział, że emeryturę spędzi w Indiach. Ma być błogo, tanio, niezobowiązująco.
A tymczasem niezobowiązująco kwitną sobie piwonie w słoiku na moim stole, bo reszta wazonów zajętych jest przez komunijne bukiety Oliśki. Błogo robi mi się na myśl o moim jutrzejszym wyjeździe w góry z dziewczynami. Tanio mam zamiar spędzić ten weekend przy akompaniamencie dwóch najsłodszych odgłosów: szelestu kartek książki, którą właśnie zaczęłam czytać oraz szumu otwieranej migawki mojej nowiutkiej lustrzanki.
Bo, w przeciwieństwie do wypijanej ze słoika przez piwonie wody oraz górskiej eskapady, życie w Indiach wcale nie zdaje się być ani błogie, ani niezobowiązujące. Tanie? Może...
Tak mówi książka, która miałam okazję i chęć ostatnio pochłonąć. A chłonęłam ją dość łapczywie i z dużym zaciekawieniem.
"Lalki w ogniu" Pauliny Wilk poznałam wcześniej (choć dość oględnie) dzięki radiowej trójce, która to w godzinach wieczornych, gdy zdarzało mi się kończyć pracę przy zleceniach, nadawała tę powieść w odcinkach. Kobieta, podróżniczka, dziennikarka opisuje Indie przez pryzmat własnych doświadczeń. Ujawnia czarne oblicze państwa, w którym kolory na co dzień podaje się na talerzu i przemyca w każdym, nawet najbardziej biednym ubraniu i przedmiocie codziennego użytku. Pokazuje biedę, śmierć na ulicach, brak szacunku dla życia, nieposzanowanie płci, amoralne zachowania władz świeckich, rozwarstwienie społeczne i płciowe. Bez pudru, lukru i woali. Zresztą w pudrowanie rzeczywistości nikt się w Indiach nie bawi. (A to chyba odwrotnie niż w Chinach, gdzie turysta w zamian za bilet pierwszej klasy otrzyma wyedytowany starannie obraz państwa, które, przynajmniej teoretycznie, wolne jest od problemów). Spacerując wraz z panią Pauliną ma się wrażenie, że z bólu i innych negatywnych doznań Indie uczyniły swój eksportowy towar. Kraj jest brudny, choć kolorowy, śmierdzący, choć słynie z tysiąca przypraw i kwiatów. Stał się światowej sławy specjalistą w dystrybucji biedy i śmierci.
Po przeczytaniu tej pozycji wiem, że Indie mogą być i ciekawe i zatrważające jednocześnie. Są państwem ogromnych kontrastów. Stanowią nie lada wyzwanie dla dociekliwych. Jak dalekie są te opisy od przekazywanych nam w turystycznych przewodnikach treści? Chcę to kiedyś skonfrontować, choć mogę przypuszczać, że nie będzie ani błogo, ani niezobowiązująco.
Na koniec, na absolutnym marginesie, który po szokujących doświadczeniach czytelniczych wydaje się być nie na miejscu, chciałabym ocenić tę książkę nie ze względu na zawartość literacką, a na sposób przekazywania treści. Jest to jedna z lepiej napisanych książek, jakie zdarzyło mi się w ciągu ostatnich kilku lat przeczytać. Czyta się ją powoli, sącząc barwne opisy pełne mistrzowsko skonstruowanych porównań i wysycone zaskakującymi zestawieniami epitetów. Od lat prowadzę swój osobisty cytatownik - zeszyt, w którym wynotowuję cytaty, które szczególnie chwyciły mnie za serce lub które na ową chwilę zdawały się błysnąć jakością, którą można by opatrzyć etykietką z nazwą "prawda uniwersalna". Gdybym zechciała wynotowywać cytaty z tej książki, po kilku rozdziałach zabrakłoby kartek w moim kajecie. W ostatnich dniach dowiedziałam się, że pozycja została nominowana do nagrody Nike. Nigdy nie byłam zwolenniczką podobnych rankingów. Zakładając jednak, że są one miernikiem pisarskiej jakości, mam nadzieję, że ta lektura nagrodę otrzyma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz