piątek, 22 czerwca 2012

Każdy jest durniem w jakiejś sprawie*




Przeczytałam książkę o ludziach morza**. Temat dość oklepany, choć mnie od pewnego czasu pociąga ich sposób  na radzenie sobie  z życiem na pograniczu bezpiecznego lądu i tej - znanej im przecież pod kątem tego, czego można się spodziewać, ale groźnej ze względu na kapryśność - przestrzeni pasa przybrzeżnego. To samo obserwuję u ludzi gór. A znam ich wielu.

Osoby, które poznały moc prawdziwego żywiołu, nie walczą z młodzieńczym buntem i zapałem przeciwko niemu samemu. Nie starają się nad niczym zapanować. Żyją zgodnie z rytmem zjawisk przyrody i  pogody.  Nazywają wiatry i groźne zjawiska imionami, jakby byli kolegami z baru, gdzie się spotyka mała społeczność. I nawet im się nie śni, że mogą się jakoś bronić. Po prostu przyjmują na siebie spadające ciosy, jak pewną oczywistość wpojoną im od kołyski, że tak po prostu być musi. Walczą  zazwyczaj jedynie  przybysze. A i to do pewnego momentu. Walka ustaje w momencie, jak wydarza się jakaś tragedia, i wtedy przyjezdny nagle staje się "swojakiem". To wszystko ich łączy - co najmniej jedna tragedia w każdym domu.

A żywioł karmi i dzieli. Rządzi, jak kapryśna gospodyni. Czasem jest hojny, a czasem zaborczy.  Rzeźbi charaktery i twarze. Kształtuje twardą skałę, dlaczego więc nie miałby poradzić sobie z człowiekiem. Oblicza tubylców prawie zawsze są surowe. Lubię to. Nawet trudno mi to nazwać. Jest to jakiś taki zacięty wyraz twarzy, wąskie usta, zaczerwienione policzki, ściągnięte czoło, mądry, reglamentowany  uśmiech. No nie wiem. Ale jest to coś co ich łączy, a co mi się podoba.



A co do samej książki? Klimat typowy dla Annie Proulx -  niespieszna akcja, bez fajerwerków i nagłych zwrotów. Wszystkiego w sumie można się było spodziewać. Ale nie o zaskoczenie chodzi w jej książkach, a o budowanie tego szczególnego klimatu, który sprawia, że żyjesz w tej wiosce, w której rozgrywa się opowieść. Czujesz, jak smakują potrawy. Marzniesz w zimie i pocisz się latem. Niewielu pisarzy tak potrafi.
I nawet nie boisz się o los postaci znajdującej się w niebezpieczeństwie, odczuwasz tylko tyle obawy, ile uczestniczący w trudnej sytuacji bohaterowie - czyli tyle, ile wystarczy, aby zmobilizować się do wzmożonego wysiłku, aby pomóc, znaleźć, wyciągnąć z tarapatów. Chyba nie wszyscy lubią taką literaturę...

Mnie osobiście książki  Annie uczą budować w sobie szacunek dla ludzkich słabości i doceniać potęgę rzeczy niezależnych od nas. Zdaje się znajdować potwierdzenie uwaga pewnej osoby, którą dawno temu poznałam  na szpitalnym korytarzu, a która powiedziała mi: "Nie martw się rzeczami, na które nie masz wpływu. Skup się na rzeczach, które możesz jeszcze zmienić. Na pozostałe szkoda energii." 


Uczą też wyrozumiałości dla siebie i własnych niedoskonałości. Dla słabości ciała i ducha. Uczą traktować siebie z dystansem i bez parcia na bezkompromisowy sukces. 



______________________

* Te słowa wypowiada główny bohater, Ouoyle, do którego należy również takie przemyślenie:
"Czy miłość przypomina torbę różnych cukierków, którą podaje się z rąk do rąk, z której można się poczęstować więcej niż tylko raz? Niektóre mogą szczypać w język, inne wydzielają mocne zapachy. Niektóre mają nadzienie gorzkie jak żółć, inne zawierają miód zmieszany z trucizną, jeszcze inne dają się szybko połknąć. A wśród powszechnie znanych miętusów i dropsów można znaleźć prawdziwe okazy: jeden może zawierać w swoim wnętrzu śmiertelne igły, inny spokojne i łagodne przyjemności."
** Annie Proulx - "Kroniki portowe"


6 komentarzy:

  1. i jak rozpoznać: kto ma w swoim wnętrzu śmiertelne igły, a kto spokojne i łagodne przyjemności????
    zazwyczaj to mieszanka, bywa że wybuchowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książce jest również taki fragment:
      "Woda może być starsza od światła, diamenty mogą pękać w gorącej koziej krwi, lodowe góry mogą strzelać zimnym ogniem, na środku oceanu mogą wyrosnąć lasy, kraba może pochwycić cień dłoni, a wiatr można schwytać w węzły na kawałku sznurka. Może się też okazać, że miłość czasem przychodzi bez bólu i cierpienia."
      Chcę miłości bez bólu i cierpienia. Jestem już zmęczona bólem i cierpieniem. Zdaje się, że chcę utopii.

      Usuń
    2. Ból i cierpienie, tak jak radość i szczęście są częścią życia. Od nas zależy w jakich proporcjach wypełnią nasz byt.
      Miłość i samotność mogą nas "dopaść" niespodziewanie, ale to my decydujemy co będziemy "pielęgnować".

      Usuń
    3. czasami staramy się na próżno , wart się otrząsnąć i iść dalej :*

      Usuń
    4. Czy wiemy kiedy jest ten moment? Może jeszcze jeden tydzień, jeden dzień, chwila ... :) :( Naszą siłą jest szybka rezygnacja czy walka?
      Miłość, tą "na wieki" a nie zauroczenie, dostajemy taką jaką sami ofiarowujemy. Dwie osoby otwierają "parasol który chroni przed nocą".

      Usuń
    5. nie wystarczą ckliwe teksty i marne zapewnienia
      maltretowanie się i umartwianie do niczego nie prowadzą
      tu dwie strony muszą chcieć,
      tak zwyczajnie, banalnie, prosto

      Usuń