poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Kobieta inżynier

Z cyklu "Rozmowy na fejsie" odbyłam przedwczoraj taką oto uroczą pogawędkę z Jackiem, kolegą, którego ujmuje rozbieżność, jaka tkwi w mojej skromnej osobie pomiędzy teoretyczną a praktyczną znajomością zagadnień technicznych (dla uzupełnienia definicji dodam, że do życia w zdominowanym przez technikę świecie przygotowana jestem lepiej teoretycznie niż praktycznie):

Jacek: A wiesz? Kobieta inżynier to jest trochę jak świnka morska.
Ja: Taaak? A cóż takiego nas łączy?
Jacek: No bo świnka morska to ani świnka, ani morska.

Nooo, gdybyż on tylko bliżej mieszkał, to...
i ...
no i jeszcze ...
W każdym razie byłoby z nim nietęgo.

A tak to tylko mogłam odpowiedzieć:
- A wiesz? Ja jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę.... - Na chwilę dramatycznie zawiesiłam klikanie, a po chwili dodałam:
- albo zaprzeczającym regule...
A po jeszcze jednej chwili zakończyłam, na dobicie przeciwnika:
- ...w zależności od koniunktury.

No! Takim hitchcockowskim suspensem mu pojechałam. Ma się tę ripostę w głowie na każdy temat.

A tak na marginesie, to mam problem z oceną sytuacji, kiedy coś powinno się skwitować uwagą "Jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę", a kiedy "Jestem wyjątkiem zaprzeczającym regule". Jakoś nie potrafię logicznie do końca tego rozebrać i nie jest to dla mnie jednoznacznie dekodowalne. Podobnie zresztą jak ten znak drogowy:



Nigdy nie wiem, kto przez wąski przesmyk pod (dajmy na to) wiaduktem powinien przejechać pierwszy. Ja czy przeciwnik? Czy ten z naprzeciwka, bo jest wyraźnie większy, czy też może ja, bo jestem czerwona (czyli ważniejsza - w moim mniemaniu). Jeżdżę więc na czuja licząc na to, że nikogo w tym czasie i miejscu nie spotkam. Na razie opatrzność okazuje się czasoprzestrzennie dla mnie łaskawa.  A w razie jakby co, to...
No, to nie wiem...
Chyba będę przepraszać, albo się tłumaczyć, że ja prawo jazdy robiłam w ubiegłym stuleciu, a to przecież dawno już było.

3 komentarze:

  1. Tez nigdy nie mogłem tego załapać! ;)
    Ale w końcu pomyślałem, że jak ten znak powyżej jest zakazu, to znaczy, że nie mogę jechać pierwszy. A jak zczaiłem, że po przeciwnej stronie jest znak nakazu z równie niezrozumiałymi strzałkami, byłem pewien, że mam racje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, a ja myślę, że specjalnie dla naszych przypadków nie zaszkodziłoby, gdyby zarządca drogi oprócz znaku dał napis "poczekaj, aż przejadą ci z drugiej strony". Amerykanie tak robią. Dają strzałkę nakazującą skręcić w lewo, a oprócz tego piszą "Keep left". Oczywiście, że to nie załatwia sprawy do końca, bo są jeszcze przypadki szczególne, które nie wiedzą które to "lewo" i skręcą w to drugie lewo. Ale ci z kolei mają do tego celu strzałkę. Aaaa, chyba się zapętliłam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja zapraszam na portal dla świnek morskich ;) www.inzynierka.pl

    OdpowiedzUsuń