Tkaniny z serii marine zachowują się jak prawdziwe celebrytki. Nieważne jak i gdzie się o nich mówi, byle by często i głośno.
Nikogo nie obchodzi więc to, że jest własnie środek zimy. Nie jest istotne również, że odwiedzasz apartament na dziesiątym piętrze w wielkiej aglomeracji lub drewniany domek w górach. Wszędzie tam, na każdej szerokości geograficznej, w każdej porze roku i w każdej strefie klimatycznej natkniesz się na wnętrze urządzone w stylu MARINE.
Mieli więc rację wielcy filozofowie: pewne rzeczy po prostu są, a wszelkie próby ich uniknięcia... no cóż:) Nawet Coehlo miałby problem, aby dopasować tu jakąś ideologię. A jeśli nawet coś na ten temat pisał, to na tym blogu nie cytujemy Coehlo!!!
Cytujemy za to Leszka Kołakowskiego, którego podczytuję ostatnio w świetnie zrealizowanym albumie "Sen".
Kołakowski uczulony jest na kicz. Coehlo uwielbia kicz. Robi z tego nawet Kicz (przez duże "K"), które sprzedaje za miliony dolarów i innych walut. Ja nie cierpię Coehlo, zatem ten pan nie zbije na mnie kapitału, ale za to czasem lubię kicz. Nie widzę w tym żadnego związku. To jakaś bzdura jest totalna:)
Ale co pisze Kołakowski?
"Kicz jest wtedy, gdy coś bardzo chce się podobać i jest tak łatwo ładne."
Czy MARINE zatem kiczem jest, czy nie? Warunki kołakowskiej definicji spełnia. Więc chyba jednak kicz.
Mi to jednak nie przeszkadza.
SCENA I
SCENA II
SCENA III
Ahoj, żeglarze!
"pewne rzeczy po prostu są" bo są wynikiem naszego działania. Temu nie podlegają jedynie prawa natury.
OdpowiedzUsuńA kicz to kwestia gustu a "de gustibus non est disputandum". Różnica w podejściu do niego polega jedynie na jego świadomym odbiorze lub poddawaniu się jego urokom bezmyślnie.
... (wiesz który) :)
Podziwiam twoją zdolność posługiwania się słowem. Pewnie nigdy mi to nie będzie dane, a na pewno tym pisanym.
OdpowiedzUsuńZawsze pozostanie dla mnie tajemnicą kontekst, ten głęboki, płynący z tego co siedzi w nas i jest duszy sekretem. Co autor miał na myśli? Może to co wprost jest w tekście, czy raczej to aluzje, przenośnie ... To takie moje myślenie wynikające z doświadczenia oraz trauma z lekcji j. polskiego gdzie nauczycielka zawsze narzucała swoją interpretację - jak Ty widziałeś w tych słowach zwykły amok narkotykowy (lub wpływ innych wspomagaczy tworzenia0, ta twierdziła że to "o miłości". :)
Mnie też nie! Cudowne zdjęcia, tkaniny i szyjątka! :)
OdpowiedzUsuńUrzekające te foty. I interesujące kadrowanie. Mnie "uwiódł" welocyped.Co do nudziarza P.C. to także nie chciałbym się z nim wylądować na bezludnej wyspie.Nie omieszkam pochwalić się tym, że na początku lat siedemdziesiątych poznałem siostrzenca pana Leszka K., o którym wspominasz. To była miła znajomość. Pozdrawiam Tetryk R.
OdpowiedzUsuńA co do definicji, to czuje lekka nadinterpretacje. Ale to tak na marginesie.
OdpowiedzUsuńOczywiście! Zgadzam się, uprawiam to często ku własnej przyjemności i ku zgrozie reszty społeczeństwa:)
Usuń