piątek, 31 sierpnia 2012

Pokłosie głupich żartów - czyli odpowiedź w odcinkach

Ja naprawdę żartowałam z tymi fotelami! Wcale nie mam zamiaru swoich niszczyć, żeby mi Madlen mogła uszyć nowe. Nie bierzcie sobie do serca wszystkiego co tu piszę, bo ja w większości wypadków żartuję,a nie jestem w stanie przewidzieć wszelkich konsekwencji. No i do zdobycia nowych pokrowców to wcale nie jest dobra droga. Wiecie, co sobie faceci o nas pomyślą? Ja wiem, bo mi kolega raz przesłał na mail taki ranking najbardziej bezsensownych rzeczy, które podobno robią kobiety.
Pierwsze miejsce w rankingu zajmowało stwierdzenie, że najbardziej bezsensowne jest to, że kobiety depilują sobie brwi, po to.... by w miejscu gdzie były brwi narysować brwi.

No nie dawajmy, kobietki kochane, dodatkowego narzędzia do ręki mężczyznom, bo wiadomo, że oni to wszystko biorą serio i na naszych żartach się nie znają. Nasze toki myślenia od zarania nie biegną współliniowo, tak więc  z pomysłu na fotele rakiem się wycofuję:)

_____


Z powodu tych samochodowych żartów oberwało mi się też od Madlen. Boi się, że ją wsadzą za nielegalne posiadanie broni. Próbuję ją przekonać, że rewolwer znalazł się w kadrze przez przypadek i że to od razu widać, że to zwykły straszak. Ale w razie kłopotów znajomych na policji  posiadam w sporej ilości, a w ostateczności wyciągnę ją za kaucją. Madlen jest jednak nieprzejednana  i zagroziła nielegalnym użyciem. Mam nadzieję, że wkrótce jednak jej przejdzie, jakoś ją udobrucham i mnie znowu zaprosi, bo przecież mam poszukać benzynianego dystrybutora!

______

Kolejny osobnik pyta, czy ja zawsze sobie ze wszystkiego żartuję. Odpowiadam (zupełnie serio), że żartuję owszem często i w sposób nieskrępowany, ale teraz już coraz częściej z rzeczy adekwatnych. Wiadomo, wiek zobowiązuje do pewnej powściągliwości. Ostatni świetny żart w moim wykonaniu (i jedynie w moim mniemaniu), przydarzył się w Sanoku,  gdy podczas wspólnego spaceru z siostrą ulicą Sadową zadzwoniłam do przypadkowo wybranych drzwi, po czym zwiałam sprintem, aby cały splendor za pomysłowość mógł spłynąć na rzeczoną. Siostra była na obcasie, więc żart się udał. Splendor spłynął wartkim strumieniem:)
Teraz, ponieważ stuknęła mi w tym roku czterdziestka, stałam się poważną kobietą. Nie wiercę się przy stole i zaczęłam już nawet poważniej myśleć o przyszłości. Ale ponieważ ta magiczna granica w żaden sposób nie zagraża jeszcze mojej kochanej siostrze, przymykam oko na jej wybryki, co  zilustruję poniżej:




Niedaleko pada jabłko od drugiego jabłka.

____________

No i wreszcie... tadam... uruchomił nam się znowu pan Marcin ( Mąż Żony Pana Marcina Z Poprzedniego Wpisu). Znaczy, nie dosłownie z poprzedniego, tylko wszyscy przecież wiemy, że tak go tu umownie  w skrócie nazywamy. O dziwo, tok myślenia Pana Marcina przebiegał nadspodziewanie współliniowo, bo Pan Marcin wcale nie obraził się ani na mnie, ani na  feministyczne komentarze, ani też na Żonę Pana Marcina za to nagabywanie o adres do dystrybutora pończoch.  Mam tylko nadzieję, że żona Pana Marcina nie dała się łatwo spacyfikować i kupno pończoch udało się jej na Mężu Żony ITD wymusić. Przepraszam z tego miejsca, że nie doceniłam w moim mniemaniu wąskiej specjalizacji Pana Marcina, bo Pan M. okazał się mężczyzną o horyzontach szerszych niż przeciętne. Tak więc, że się Pan nie obraził, gdy myśmy sobie tak pozwalały, wielkie dzięki. To wróży Żonie ITD długie lata szczęśliwego pożycia.
_____________

Mąż Żony Pana Marcina Z poprzedniego Wpisu nie dość, że okazał się współliniowy, to zaakcentował nawet parę punktów stycznych. Uczynił to, (mogę Panie Marcinie?) w komentarzach pod postem "W oparach absurdu". Wcielił się w postać Schopenhauera, Nostradamusa i Coehlo. Tym Coehlo Pan sobie trochę u mnie nagrabił. Na szczęście Kołakowski zrobił porządek i stanął na wysokości zadania. Przy komentarzu Nostradamusa omalże nie oplułam monitora herbatą, którą właśnie wtedy piłam. Ale Schopehauerem Pan naprawdę się nie popisał.  Po pierwsze to było poniżej poziomu wszystkich innych komentarzy, które się tam pojawiły. Po drugie swoim błędnym wpisem pod postem "Dla uczesania Emocji" znacząco zmienił Pan sens i nastrój całego posta. To miał być pierwszy Prawdziwie Nostalgiczny Wpis Od Dłuższego Czasu. Pisząc go byłam naprawdę nostalgiczne usposobiona, ale Pana błędnie postawiony komentarz sprowokował mnie i jeszcze kilka znamienitych postaci do absurdalnych odpowiedzi.  Tego się nie robi kotu.

_________

I na koniec jeszcze hurtowo do kilku osób, którym ta zabawa w przerzucanie się absurdami spodobała. WIĘCEJ SIĘ W TO NIE BAWIMY!!! 
Po pierwsze: co jest śmieszne raz, drugi raz wydaje się być czerstwą bułką.
Po drugie: rozwala mi to cały harmonogram i to co miało być jak najbardziej serio okazuje się znowu jakąś podśmiechujką.
Więc jeśli ktoś ma jeszcze ochotę ustosunkować się lub wejść w dyskusję z Nostradamusem, Newtonem, Einsteinem albo Joanną d"Arc, proszę to robić pod tymi postami. Zepsutego nastroju pod postem o czesaniu i tak już nic nie zrekompensuje.
Natomiast wszelkie pomysły na nowa zabawę zostaną rozpatrzone jak zwykle pozytywnie, pod warunkiem, że będą naprawdę fajne. A nie jedynie "fajne ale słabe".

I tym drętwnym żartem żegnam się dziś
Karol Strasburger



1 komentarz:

  1. Powinno się nazywać "spowiedź w odcinkach". Uwielbiam to czytać i tak:)

    OdpowiedzUsuń