czwartek, 30 sierpnia 2012

Tapicerskie Szapo Ba

Mój samochód opanowały chyba wszelkie możliwe dysfunkcje tego świata. W dodatku żaden mechanik w tym mieście nie jest w stanie mi pomóc. Czegóż to ja już nie wymieniłam w tym wozie? Wymieniłam już nawet takie rzeczy, co do których nie zdawałam sobie sprawy, że są przeznaczone do motoryzacji. Panowie fachowcy załamują ręce i doradzają sprzedaż auta. Przeraża mnie ta myśl, że w końcu trzeba będzie to zrobić i rozglądnąć się za nowszym modelem. Tym bardziej mnie to napawa obawą, że ja w auto wrastam. Chodzi o umiejętność prowadzenia pojazdu. Jak już się do jednego przyzwyczaję, to ze wszystkim przestawić mi się na nowe bardzo trudno. I zawsze zanim obeznam się z nowym egzemplarzem, zdążę zaliczyć kilka krawężników, wystających słupków i tym podobnych elementów małej architektury. Po wszystkich tych incydentach nawet najbardziej wypielęgnowana blacharka raz-dwa nabiera rustykalnego szlifu. Nigdy więc nie oburzam się, gdy ktoś mówi o przysłowiowej "babie za kierownicą".  Bowiem "baba za kierownicą" służąca za źródło tej umownej definicji to JA!

Od czego jednak ma się przyjaciół, gdy własne zasoby zawodzą? Między innymi od pożyczania samochodu:)
Autem, na które wszyscy zgodnie wołamy "RED",  a które tu zaraz szerzej przedstawię, przebyłam już w życiu około tysiąca kilometrów. Można więc rzec, że trochę się już znamy i traktujemy się nawzajem po koleżeńsku. Ja mam zaufanie do niego, że nie będzie mnie straszył żadnymi żarzącymi się kontrolkami o trudnym do zinterpretowania przesłaniu. On ma nadzieję, że ja poprawnie rozróżniam kierunki i nie pomylę pedału gazu z pedałem hamulca. Nie ma więc stresu.

Jeśli jednak o wrastaniu w auto mowa była przed chwilą, to moje wrastanie jest niczym w porównaniu z wrastaniem Madlen.

Madlen  najintensywniej wrastała w fotele. A gdy te się zniszczyły, jej zręczne ręce uszyły nowe pokrowce.  Fotele podobają mi się tak bardzo, że rozpatruję  ewentualność zniszczenia swoich i powierzenie ich w jej ręce. Wykrój na koty oraz materiał w kratę pochodzą z mojej własnej szafy, cała reszta to już jej dzieło.






Obecność poduszek w aucie Madlen jest zrozumiała i da się łatwo wytłumaczyć. Przyjaciółka nie czyta Irvinga. Może zatem robić w aucie wszystko to, przed czym mi drżą kolana. (vide poprzedni wpis)





Kluczyk domowej roboty z breloczkiem ma wskazywać na płeć właścicielki. Niedomówień nie ma:)





Ale dopełnieniem najbardziej dopełniającym ze wszystkich jest wlot paliwa (mam nadzieję, że tak się to nazywa w fachowej nomenklaturze). Wielokrotnie próbowałam dociec, co to się mogło z ową pokrywką przykrego wydarzyć. Zawsze zapominam zapytać. Na moje oko brak pokrywy sugeruje, że Madlen tankowała auto  i pośpiesznie, nie wyjmując pistoletu do nalewania benzyny, w niewyjaśnionych jak dotąd okolicznościach chciała opuścić stację. Obiecuję, że gdy następny raz ją odwiedzę, rozglądnę się, czy nie dysponuje ona jakimś nadprogramowym dystrybutorem paliwa na pokojach. Zdam w tej sprawie szczegółowe zeznanie:)



Pozdrawiam wieczornie i uśmiecham się szeroko
Beata Hołowczyc

_____
* W sesji zdjęciowej udział wzięły następujące rekwizyty:
fotele samochodowe - 4 sztuki
poduszki kociane - 2 sztuki
rewolwer na wszelki wypadek - 1 sztuka
dziura - 1 sztuka

** Kategoria "szyję", chociaż pierwszy raz prezentuję tu wyroby, które nie są mojego autorstwa.

3 komentarze:

  1. Świetne. Też gotowam zniszczyć swoje fotele. Proszę o namiary na Madlen

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń