Dam radę również upiec z Oliśką pierniczki w ilościach hurtowych.
Z prasowaniem, zmianą pościeli, myciem okien i kryształów (przecież nie mamy kryształów!) oraz lepieniem uszek wielkości paznokcia będziemy też gotowe na czas.
Jeśli pozwolą czas i siły, planujemy również z młodzianem odświeżyć nieco naszą wakacyjną przygodę.
Tak, tak...
Znowu będę pisać dla National Geografic... choć teraz w nieco innym charakterze.
Gazeta ogłosiła konkurs na relację z wyprawy. Warunków jest oczywiście kilka:
1) wyprawa miała zaczynać się i kończyć w Polsce,
2) powinna obejmować co najmniej trzy noclegi (płatne, dostępne dla każdego - wykluczone więc noclegi u rodziny),
3) łączny koszt wszystkich wydatków na jedną osobę nie mógł przekroczyć 1500 zł,
4) mile widziane zdjęcia.
Zdaje się, że wszystkie warunki spełniamy z nawiązką, tak więc mocno przywiązaliśmy się do myśli, że znajdziemy się z młodzianem w gronie laureatów. W końcu wypedałowaliśmy sobie jakiś tam sukces - może na miarę bardzo lokalną, ale jednak.
Tak więc skoro tylko Bóg nam się na rodzi i stwierdzimy, że już przybieżeli do Betlejem pasterze, zabieramy się ostro do pracy. Pokażemy konkurencji, jak się robi wyprawy.
Jeśli wygramy, zorganizujemy za wygraną kasę kolejny wyjazd (na celownik weźmiemy tym razem Lubelszczyznę). Jeśli nie, mamy dużo nalewek, aby przy świątecznym stole społem się pocieszać lub topić w rozpaczy.
Pokibicujecie?
Po-ki-bi-cu-je-cieee?
A jak! ;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie Beatko, będziemy trzymać kciuki. Da się zagłosować na Twoją pracę? DzD.
OdpowiedzUsuńPoo-kii-bii-cuu-jęę!
OdpowiedzUsuńBE-A-TA! BE-A-TA! BE-A-TA! BE-A-TA! BE-A-TA! BE-A-TA!!!
OdpowiedzUsuń(tu Grześ)