poniedziałek, 10 grudnia 2012

Świat w lukrze


Dziś się Wajrak słusznie oburzył, wykrzykując na FB:

Dziś z telewizora dowiedziałem się, ze kilkanaście centymetrów śniegu w grudniu to "atak zimy", a minus 7 to "siarczyste mrozy". 

Ta histeria również mnie wyprowadza z równowagi. Lubię zimę. Mam nawet swoją własną osobistą listę przebojów z nią związaną. 

W zimie ulubiłam więc sobie szczególnie:
- śnieg - jak skrzypi pod butami, gdy można w nim robić orły i gdy osiadają na włosach pojedyncze gwiazdki, 
- szron - zwłaszcza ten na rzeczach pozostawionych w ogrodach przez zapomnienie oraz ten na pajęczynach, 
- wkładać zwinięte w pięści dłonie pod czyjeś ramię,
- tupać głośno w korytarzu, aby z butów opadł śnieg,
- łapać śniegowe gwiazdki na język,
- picie gorącej herbaty z termosu na górskiej wycieczce lub na nartach,
- słońce odbijające się z białej pokrywie.
- zarumienione poliki dzieciaków, 
- obłoki pary przy mówieniu,
- ciepłe wełniane szaliki i rękawice w norweski wzór, olbrzymie swetrzyska i grube skarpety dziergane w warkocze, 
- futrzane ocieplacze na uszy na głowach młodych dziewczyn,
- pisanie listów do Mikołaja z dzieciaczkami, pomimo tego, że już dawno w niego nie wierzą,
- świąteczne jarmarki z tym całym badziewiem z cukru i piernika, grilowanym oscypkiem i lukrowanym jabłkiem, 
- zapach grzańca z glinianego kubasa,
- gorące mleko z miodem, na które mam smak tylko w zimie,
- zimową herbatę z pomarańczową skórką, goździkami i cynamonem w restauracji Al Capone,
- choinkowe światełka na balustradach balkonów, 
- wszędobylskie dżingle bels,
- lepienie i malowanie domowych pierniczków,
- szelest celofanu i odświętnego papieru pod choinką, 
- trójkowe licytacje, przy których zaśmiewam się do rozpuku, 
- coroczną edycję "Karpia" - Przyjaciele Karpia baaaardzo lubią śpiewać, choć nie potrafią, czym rozbrajają mnie kompletnie.  Przy każdym premierowym  występie na antenie puszcza mi się łezka ze wzruszenia.


 


Tak więc wbrew pogodowym utyskiwaczom, niech się srebrzy. 







1 komentarz: