piątek, 7 grudnia 2012

No i cóż, że nie ze Szwecji?

Słucham właśnie "Strefy rokendrola wolnej od angola", a tu Doktor Wilczur przypomina stare dobre Korpiklaani. Uuuuch, jak ja ich luuuubię. Muzyka ryje czachę - jak mawia Oliśka. No,  rzeczywiście ryje...




Jest zdrowo po północy, a ja zastanawiam się, czy gdybym Oliśkę zaczęła uczyć fińskiego, nie odniosłabym większych sukcesów, niż z nauką rodzimej mowy. Bo na  tym polu mamy coś ostatnio same porażki. 

Na warsztat wzięłyśmy  chwilowo przypadki. Znaczy, że deklinację rzeczownika.  Pamiętacie: mianownik, dopełniacz itd.
Ortografię - myślałam przez moment -  mamy z głowy. Kryzys zażegnany. Ćwiczyłyśmy ostatnimi dniami dość dużo w tym temacie. I cały czas nie mogę wyjść z podziwu, jak mała jest w swoich przyzwyczajeniach językowych zawzięta i nieprzejednana. Popełnia wciąż te same błędy, a ja załamuję ręce. Nie pomaga przepisywanie tych samych słów dziesiątki razy. W tłumaczeniu na rozum też kładzie mnie na łopatki.

Wymyślam więc ćwiczenia wspomagające - okołojęzykowe, graficzne, gimnastyczne, skojarzeniowe - wszystko, aby tylko utrwalić malutkiej właściwe zasady pisowni. Tłumaczę na przykład:
- Słowo "korzystać" piszemy przez "rz", bo korzystać chcemy zazwyczaj DUŻO. Więc i słowo musi być DŁUŻSZE. Dlatego przez "rz". Czyli jest WIĘCEJ liter. Paaaniiimaaajeeeeesz?"
- "No wiem. Zapamiętam! Przez "rz" - odpowiada.

No i to mnie jako tako uspokaja. Czuję się dumna, bo odnoszę edukacyjny sukces. Niewielki, ale jednak.
I tak krok po kroczku, posuwamy się w jakimś tam kierunku.

Ale, ale!!! "Nie chwal dnia przed zachodem słońca... i kobiety przed śmiercią." - tak mawiał onegdaj mój instruktor jazdy. Wraca Oliśka ze szkoły, więc czuję się w obowiązku zapytać, jak jej poszło dyktando.

- Źle - pada odpowiedź. - Bo ty mnie źle nauczyłaś!!!
- Jak to źle??!! Przecież dobrze cię uczyłam.
- Napisałam "durzo" przez "rz", bo tak mówiłaś. Bo chcemy DURZO, więc słowo musi być DŁUŻSZE. Tak mówiłaś, czy nie?! A to jest źle, jak się okazuje.

Moje metody mogę więc sobie w buty wsadzić.

- Głupie dyktando - skarży się Oliśka.
- Tak, wiem - potwierdzam.  I wykorzystuję okazję: - Mianownik: kto? co? - głupie dyktando. Dopełniacz: kogo?  czego? - głupiego dyktanda. Celownik?
- Komu? czemu? - głupiemu dyktandu.
- Biernik?
- Kogo? co? - głupie dyktando.
- Narzędnik?
- Z kim? z czym? - z głupim dyktandem.

I tak dalej. W deklinacji jesteśmy niezłe. Dobre i to! Przypadki zaliczyłyśmy ostatnio na 5-, co natychmiast opiłyśmy dużą butlą niezdrowej pepsi - przy takiej okazji można sobie pofolgować, zwłaszcza,   że piątka z polskiego u Oliśki to zjawisko niezwykle rzadko występujące w przyrodzie. 

____________

P.s. Obiecałam jej, że jeśli dostanie piątkę z  najbliższego dyktanda, poprawimy wszystkie graficiarskie bazgroły z treścią "HWDP", które znajdują się na okolicznych budynkach, na prawidłowe, ponieważ te powszechnie spotykane zawierają błąd ortograficzny. No cóż, w takiej mieszkamy okolicy.  Na rozpanoszenie się tego błędu wskazała sama zainteresowana, czym wprawiła nas wszystkich w osłupienie, skoro na co dzień  nie radzi sobie z wyrazami "dużo" albo "góra".
Odetchnęłam więc dziś z ulgą, że ulicznego wandalizmu uprawiać chwilowo nie muszę. Opatrzność jednak czuwa:)

5 komentarzy:

  1. A może warto pójść do PPP (poradni)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już byłyśmy. Podobno z tego wyrośnie:) Mam nadzieję jednak, że jeszcze przed maturą.

      Usuń
    2. gratuluję, świadoma Mama !!!
      życzę powodzenia :)

      Usuń
  2. Betinek, poskakalibyśmy przy tej muzyce, hej...

    OdpowiedzUsuń
  3. A podobno miało już być bez anonimowych "Anonimów".

    OdpowiedzUsuń