niedziela, 17 lutego 2013
Dłonie jak motyle. Albo odwrotnie
Pamiętam z czasów, gdy jeszcze żyłam w tamtym mieszkaniu i w tamtym życiu, jak zadzwoniła pewna ciotka i w potoku słów do maminego (teściowinego) ucha podała sensację, że u niej na kuchennym oknie usiadł motyl większy od dłoni. Jako że ja za granicą byłam pierwszy raz dopiero w klasie przedmaturalnej, a i to na piechotę i w zimie, więc jakby mało się liczy, a potem jeszcze jedynie u różnych naszych sąsiadów, a najdalej na południu to tylko w Chorwacji i we Włoszech - żadnych tropików nie zaliczyłam. Tak więc i motyli tych rozmiarów widzieć nie miałam okazji. A taka jestem, że jak nie zobaczę, to nie uwierzę. Zakrzyknęłam więc wtedy głośno, żeby cioteczka z drugiej strony globu usłyszała:
"Co też ciotka bierze i w jakich dawkach, bo ja też chcę zobaczyć takie motyle."
A teraz proszę: bez wspomagania zewnętrznego. Jedynie siłą rąk. Mam swoje motyle - większe od dłoni nawet. Postanowiłam nie sprzedać, a zachować sobie na własną, nowiutką, niewygniecioną kanapę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne są - wspaniała ta tkanina! ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, zachowaj dla siebie bo są tego warte! pozdr magda
OdpowiedzUsuńBardzo ładne, materiał cudowny:)
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie wyszły te poduszki .Materiał rewelacyjny:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne poduchy. jak kupie sobie nowa kanape - a mysle, że niebawem - to zgłosze sie do Ciebie po takie same. Moge?
OdpowiedzUsuńNiestety, nie mam już tej tkaniny. Była tylko raz i to niewielki kawałek. Ale rozglądam się za takimi cały czas. Jak coś znajdę, dam znać :)
Usuń