- Ja też cię kocham.
- Ale ja cię kocham bardziej.
- A ja cię kocham najbardziej. Już nie da się bardziej.
- A ja ciebie jak nieskończoność.
- Ja i tak bardziej, bo jak dwie nieskończoności.
- No co ty? Dwie nieskończoności to wciąż ta sama nieskończoność.
- A tysiąc nieskończoności?
- W dalszym ciągu nie robi wrażenia.
- A weź skończ. Wkurzasz mnie.
- Ty też skończ, bo też mnie wkurzasz.
- Ale ty mnie wkurzasz bardziej.
- A ty mnie jak nieskończoność.
...
...
...
A w tej irytującej sądzie ulicznej udział wzięły:
Matka Wariatka
i Córka Bzdurka
Od miłości do wkurzenia... życie ;)))
OdpowiedzUsuńNormalka. Chyba prawdziwa miłość nie istnieje bez wkurzania, irytacji, obrażania, bez emocji.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Mistrzynie ciętej riposty :) pozdrawiam Obie
OdpowiedzUsuńIga
;) iście walentynkowo
OdpowiedzUsuńMiłego świętowania Wam życzę ;)
OdpowiedzUsuńŚliczne jesteście. A jakie podobne :) Pozdr. DzD
OdpowiedzUsuńWażne, że nie "dusicie" w sobie emocji, bez względu na ich oblicze...;-)
OdpowiedzUsuńPiękne kobietki, bo moje. Też uwielbiam sondy uliczne, a zwłaszcza te walentynkowe. I tak rodzą się gwiazdy, tu i tam, i na Koncu Świata!
OdpowiedzUsuń