Ponieważ spora część moich klientów jest bezpośrednio związana z produkcją bielizny lub jej obrotem handlowym, naturalną koleją rzeczy było to, że w mojej ofercie znajdą się produkty - akcesoria z tej dziedziny.
Worek na bieliznę - praktyczny, ładny, pracochłonny, dopieszczony w szczegółach - ze względu na cenę nie był dostępny dla szerszych kręgów klientek. Stał się jednak sprzedażowym hitem dopiero po zmianie nazwy handlowej. Zabieg taki podpatrzyłam u znanych mi producentów lodów, którzy niechętnie kupowane lody kawowe przemianowali na lody cappuccino, czym, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki spowodowali lawinę zamówień na modny smak.
Podobnie było z moim bieliźnianym workiem, który, odkąd przemianowałam go na "saszetkę na pończochy", stał się prawdziwym sprzedażowym hitem. Logika zachowań rynkowych w tym przypadku jest dla mnie ledwie do pojęcia, cieszy mnie jednak bardzo. Wolę nie dociekać, czy rzeczywiście te wszystkie panie, które owe woreczki nabywają, będą w nich rzeczywiście przechowywać pończochy?
Czy ja coś przegapiłam, czy też naprawdę Greta Vintage Store i jemu podobne składy dokonały rewolucji w naszych bieliźniarkach i w naszych głowach, i po latach zapomnienia pończochy wrócą do łask? A w zasadzie wyjdą masowo na ulice? Bardzo bym sobie życzyła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz