Mówiłam, że muszę odreagować "oliny" stres. Zapowiadałam też, że w związku z tym uszyję coś stonowanego. Do realizacji tego celu wybrałam materiał, na który od jakiegoś czasu raz po raz wpadam przypadkowo, przeszukując tkaninowe zasoby.
Haftowana tkanina ma wodzowski charakter. I medale na piersi. Za wszelką cenę chciałaby dowodzić. Nie dawała się jednak przekonać, że aby brzęk medali robił wrażenie, potrzebny jest tłum szeregowych żółnierzy, przed którym dumnie wypięta pierś mogłaby paradować. Odleżała więc swoje. W końcu zmiękła.
W roli szeregowców doskonale spisały się mdłe beże. Jestem spokojna, bo i generał jest zadowolony, że ma odpowiednie tło, na którym może zabłysnąć. Teraz ma już powody, aby narcystycznie zachwycać się sam sobą, co od początku leżało w jego charakterze. Grunt to zachować hierarchię.
A szkoła jakaś milcząca coś.
Piękne poduszki!
OdpowiedzUsuńTiaaa, bardzo mi się podobają. Jak ja Ci zazdroszczę, bo ja z szycia to kiepska jestem... ;-(
OdpowiedzUsuńPodziwiam
Ale sliczny materiał pięknie dobrałaś całe zestawienie. Baaardzo mi się podobają i idealnie pasowały do pokoju mojej córki, bo są bardzo powiedziałabym na czasie:))))
OdpowiedzUsuńAleż Ty zdolna bestyja jesteś. Przecudowne te poduszki :D
OdpowiedzUsuńPięknie dobrane materiały, poduchy urocze :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam się upomnieć o Twoje szycie, bo to zawsze coś co sprawia mym oczom i sercu ogromną radość estetyczną. Staranne jak zawsze małe arcydzieła, umilacze domowych pieleszy - piękne kolory i materiały!
OdpowiedzUsuńMoże gdyby nasze wojsko na takich poduszkach spało, tobyśmy tylu wojen nie przegrali;>.
OdpowiedzUsuńSuper pomysł - ja przymierzam się do wymiany poszewek w salonowych poduchach, jednak chodzą za mną wiosenne kolory.
Niemniej jednak Twoje prace są cieszą oko i zachęcają do samodzielnego wysiłku. :)