Ten post jest w sprawie "Bloga roku 2012".
Dostaję maile i dowody sympatii, na których moja osobista satysfakcja rośnie jak na najlepszej odżywce dla storczyków. Dostaję od Grzesia, Wiesi, Kasieńki, Janusza, Marii, Kalii i od paru jeszcze osób - nie będę wszystkich wymieniać. Moja korespondencja na ten temat z panem Marcinem (Mężem-Żony-Pana-Marcina-Z-Poprzedniego-Postu), który powoli wyrasta na szarą eminencją tego Pożal-Się-Boże-Bloga, przybiera już nawet formy i rozmiary patologiczne.
Dziękuję za to, że tu systematycznie jesteście, za te propozycje, które padły i Wasze wsparcie. Chciałam jednak oficjalnie ogłosić, że nie czuję się na siłach, nie w tym roku i nie w tych okolicznościach...
Czyli że po prostu peniam.
Widzieliście tę moją ewentualną (z naciskiem na słowo EWENTUALNĄ) konkurencję? Widzieliście te ilości i te statystyki? No jak tu nie trząść portkami? To są za wysokie progi dla mnie - po prostu i trywialnie.
Stwierdzam więc autorytarnie i tym razem nie biorąc czytelniczych sugestii pod uwagę, że się nie zgłoszę, ponieważ:
po pierwsze primo: postanowiłam się skupić na takich aktywnościach i konkursach, w których mam jednak jakąś tam szansę (np. w National Geografic pewnie jakąś mam - choć oni jeszcze o tym nie wiedzą);
po drugie primo: nie bardzo spełniam wymogi formalne, a szkoda czasu, energii i czytelniczej kasy (bo przecież, aby zagłosować, trzeba wysłać płatnego sms-a) na przedsięwzięcia z tak dużym ryzykiem inwestycyjnym;
po trzecie primo: na apel pt. "korona Ci z głowy nie spadnie, gdy się...", odpowiadam, że owszem, pewnie nie spadnie, za to tak kruchutka ona jest, że idzie w drzazgi nawet przy gwałtowniejszym potrząsaniu głową; odbudowywanie poczucia własnej wartości jest aktualnie u mnie w procesie, ale to musi potrwać; nie ma rady; trzeba dać czasowi czas;
po czwarte primo: w czyjejś sprawie to ja nawet nieźle wyszczekana potrafię być - i z viceprezydentem mojego rewiru mam na pieńku, bo miałam odwagę i czelność zwrócić uwagę na pewne światopoglądowe niestosowności lub nawet patologie - w każdym razie na tyle się pokłóciliśmy, że nie chodzimy na wspólne bankiety i nie komentujemy na tych samych forach; i na wajrakowym poletku potrafiłam kilkakrotnie narozrabiać, gdy uważałam, że przy opinii publicznej niebezpiecznie i populistycznie majstrował; tak w swojej sprawie, to ja jednak bardziej drżąca osika jestem, niż wybujałe drzewo;
po piąte primo: tak jak Ferdek Kiepski przekonuje, że w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem, tak ja stwierdzam, że w tym konkursie nie pomyśleli o kategorii dla mnie; kategorię "Absurdlane i offowe" zlikwidowali. Jak na potrzeby kategorii "Ja i moje życie" robię zbyt dużo wpisów z tematyki "Pasje i zainteresowania", a dla potrzeb kategorii "Pasje i zainteresowania" zbyt wiele tu wpisów z etykietą "Ja i moje życie". Obawiam się, że organizator miałby niezły zgryz, do której szufladki mnie przyporządkować;
a po szóste primo: znacie mnie już na tyle, żeby wiedzieć, że ja się trzymam z daleka od czerwonych dywanów i reflektorów. Czerwony dywan leży w zakresie moich zainteresowań jedynie wtedy, gdy się można na nim kątem przespać podczas podróży w nieznane, bo nie leje się wtedy na głowę. Reflektorem można się dodatkowo dogrzać lub wysuszyć na nim przemoczoną bieliznę. A wałczer od Itaki? Przecież ja bym umarła z nudów w jakimś tam wybłyszczonym hotelu przy jakiejś tam wymuskanej plaży - zakładając oczywiście fakt, że bym się na taki wałczer załapała. Więc ja sobie raczej w wakacje spokojnie pod jakiś namiot wyskoczę, żeby kawę wypić na trawie, jak człowiek, i posłuchać, jak ta trawa rośnie.
Wystarczy argumentów? Panie Marcinie, Grzesiu, Wiesiu, Kasieńko, etc?
Chyba wystarczy.
Podsumowując - w konkursie BLOG ROKU 2012" mam zamiar wziąć czynny udział - wysyłając sms-a na jakiegoś bloga, którego systematycznie czytam.
A już tak całkiem podsumowując to podsumowanie (pozwólcie, że się przewiozę chwilę na Coehlu):
skoro "Bóg wybrał sobie istotę ludzką jako swoje ramię na ziemi" to ja jestem raczej lewym jego ramieniem - tym mniej sprawnym, które nawet sznurowadeł zawiązać samo porządnie nie potrafi.
I doczekałem się kolejnej osobistej wzmianki. Siem cieszem, choć z powodu, że nie wystartujesz jednak siem nie cieszem. M-MZPMZPP
OdpowiedzUsuń