czwartek, 17 stycznia 2013

Z braku laku

Pewna pani redaktor z pewnej kolorowej gazety spytała się mnie kiedyś, skąd się biorą pomysły na projekty i przedsięwzięcia.

- Z pomyłek - odpaliłam wtedy. I jako rozwinięcie myśli  opowiedziałam o tym, jak całą serię tysiąca woreczków lawendowych dla chemicznej "Pralni Aligator" wykonałyśmy z etykietami "Pralnia Kameleon". Dlaczego "Kameleon" w zastępstwie "Aligatora" - do dziś zachodzę w głowę.
Jak należało się spodziewać, towar wrócił do nas do poprawki. A wymienić etykiety w tysiącu woreczków to wcale nie jest prosta sprawa. To jest wręcz chu...sko przekitrana sprawa.
Po przewinięciu stu woreczków zaczęłyśmy się zastanawiać, czy przypadkiem nie opłacałoby się bardziej wykonać te worki od początku. Zupełnie od początku!
Po kolejnych dwustu byłyśmy gotowe rozpatrzyć sytuację, gdy same otwieramy "Pralnię Kameleon" w naszym mieście, aby zaoszczędzić sobie nerwów i czasu, oraz zadbać o czystość własnego języka (wolnego od łaciny).
O mały włos z niefortunnej pomyłki narodziłoby się więc nowe miejskie przedsiębiorstwo usługowe.

Druga okoliczność rodząca nowe pomysły to deficyt dóbr  - jak by to fachowo określili specjaliści z Centrum Adama Smitha. Czyli, że gdy mamy czegoś  w ilości "niewystarczliwej" (jak by o tym  z kolei powiedzieli koledzy lingwiści - Ahoj, Mariolu!), zmusza to nasz mózg do działania. Ten zaś w zamian   za tę intelektualną gimnastykę (co by tu połączyć, z czym i w jakich proporcjach)  rehabilituje się nam wyjątkowymi pomysłami i projektami.
Jak ten na przykład...  
Ładny???? Powiedzcie, że ładny:)












2 komentarze: